piątek, 20 lutego 2015

"Labirynt śmierci" Gregg Hurwitz.

Hej!
Na dworze coraz cieplej i cały czas mnie ciągnie do przebywania na dworze i mimo, że ciągle są ferie nie nadążam z pisaniem recenzji! Wyobraźcie sobie, że czeka mnie napisanie ich aż sześciu! Nie wiem jak to zrobiłam, ale zarzuciłam sobie chyba za szybkie tempo czytania! :p Kiedyś to nadrobię, obiecuję! :) Ale nie o tym dziś chciałam pisać. Mam dla was recenzję kryminału pomieszanego z sensacją od nowego dla mnie autora Gregg Hurwitza. Panie i panowie, dziś może być niebezpiecznie, ponieważ zapraszam was na wycieczkę do "Labiryntu śmierci"!


Autor: Gregg Hurwitz.
Wydawnictwo: Albatros.
Strony: 448.

Patrick Davis jest nauczycielem angielskiego w szkole średniej w Los Angeles i – jak większość mieszkańców Miasta Aniołów – od najmłodszych lat marzy o tym, aby zostać filmowcem. Nieoczekiwanie udaje mu się sprzedać scenariusz filmu sensacyjnego. Dokładnie w tym momencie jego życie zaczyna się rozpadać. Keith Conner, aktor grający w filmie główną rolę, oskarża go o napaść. Własna żona zdradza go z sąsiadem. Jego dom jest na posłuchu, a ukryte kamery filmują każdy ruch domowników i gości. Podrzucone płyty DVD z nagraniami nie pozostawiają co do tego żadnych wątpliwości. Najgorsze są jednak anonimowe maile i zawarte w nich instrukcje: Nikomu nie mów. Rób, co każemy. Albo ona zginie.

"Labirynt śmierci" to jadna z tych książek, która wpadła w moje ręce przez przypadek. Mówiąc 'przypadek' mam na  myśli biedronkowe wyprzedaże. Oczywiście zaciekawił mnie opis, który jak dla mnie zdradza troszkę, troszeczkę za dużo, ale nie jest zły. Spodobała mi się okładka i oczywiście ją zgarnęłam. Dlaczego by nie? Miałam dużą nadzieję, że książka naprawdę mnie wciągnie i poczuję te cudowne uczucie kiedy czytam kryminały. Przeliczyłam się. 
Zacznijmy od plusów. A raczej od plusa, bo znalazłam chyba tylko jeden. Jest nim pomysł. Naprawdę jest to coś wspaniałego. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z taką książką. Główny bohater dostający płyty CD z nagraniami jego samego. Niesamowite. 
Jeśli już o tym mowa trzeba zahaczyć o wykonanie, które dla mnie było podzielone - pół na pół. Pierwszy rozdział był świetny. Nie ma to jak zaczęcie z przytupem, a w następnych rozdziałach opisywać to co zdarzył się przed. Szkoda tylko, że początek zapowiadał się obiecująco, z dreszczykiem i napięciem, a dalej wszystko zniknęło. Puf! I nic! Zero akcji, oczywiście coś się działo, były bardziej interesujące momenty, ale co z tego? Nuda taka, że zasypiałam podczas czytania. Nie wiem jak autor to zrobił, ale po opiniach znanych autorów na okładce i po porównywaniu go z takimi twórcami jak, np. Harlan Coben (co???!!!) oczekiwałam czegoś elektryzującego i porywającego. Dostałam nudną powieść z kilkoma podrywającymi momentami, które i tak do końca nie zaskarbiły sobie mojego zainteresowania.
Główny bohater, czyli Patric Davis, mnie zawiódł. Po prostu. Zazwyczaj w książkach to bohaterki są trochę tępe, niezdecydowane i trochę głupiutkie. Tutaj okazało się, że może być to także facet. Miałam wrażenie, że dwie trzecie tej książki to jego użalanie się nad sobą, nad jego związkiem, nad tym jak spierdzielił scenariusz oraz o podejmowaniu jego idiotycznych decyzji. Może Davis nie był najgorszy, ale usunięcie jego narzekań i tępego humoru naprawdę wyszły by na dobre tej książce. Jeśli ogólnie chodzi o postacie tylko jedna, może dwie według mnie wykreowane dobrze. Reszta to nic. Płaskie, szare postacie, które 'są bo muszą'. 
Muszę wspomnieć o zaskakującym zakończeniu. Oczywiście niemile zaskakującym. Nie wyobrażam sobie takiego zakończenia całej tej sprawy. Punkt kulminacyjny całej książki jest dla mnie bardzo ważny. Może on albo podnieść moją ocenę lub normalnie obniżyć. Pan Hurwitz nie zasłużył sobie na dobrą ocenę zakończenia, które jak dla mnie był po prostu zbyt przewidywalne i nie realne! Nigdy w życiu tak by się to nie skończyło! Agrrr...
Okay, może mam wygórowane oczekiwania poprzez czytanie takich autorów jak Coben (<3) czy Beckett, i może pojechałam po tej książce za mocno. Ale jeśli ktoś na okładce porównuje książkę to dzieł wyżej wymienionych to ja mogę powiedzieć, że jest to obraza. Wiem, że niektórzy pewnie lubią twórczość tego pana, ale mnie nie przekonał. Jednak jeśli kiedykolwiek będę miała okazję zdobyć jakąś książkę tego autora jestem gotowa dać mu drugą szansę. Ale trzeciej już na pewno nie będzie!

Moja ocena: 2/6.

_________________


Wyzwania: 



Ahh, po napisaniu tej recenzji, aż mój gniew wrócił! Agrrr!! Wracam do czytani, żeby zapomnieć! :p A wy co czytacie? :)
Do następnego, Marta! :)

1 komentarz:

  1. Biedronkowe wyprzedaże!!! Skąd ja to znam... ;) Po twojej recenzji raczej mnie do tej książki nie ciągnie, a poza tym jeśli chodzi o kryminały to nie lubię eksperymentować z różnymi autorami, wolę tych sprawdzonych :P
    Pozdrawiam!!! ;)

    OdpowiedzUsuń