piątek, 28 sierpnia 2015

"Przegląd Końca Świata: Feed" Mira Grant.

Dzień dobry!
Witam Was w ten deszczowy ostatni piątek tych wakacji! Jakie to było smutne... :c No cóż, wszystko się kiedyś kończy. Dziś recenzja też jakby o końcu - przed Wami moja opinia o "Przeglądzie Końca Świata: Feed" autorstwa Miry Grant! Serdecznie zapraszam! :)))


Autor: Mira Grant.
Wydawnictwo: Sine Qua Non.
Strony: 496.

Rok 2014. Wynaleźliśmy lek na raka. Pokonaliśmy grypę i przeziębienie. Niestety stworzyliśmy też coś nowego, strasznego, coś, czego nikt nie mógł zatrzymać. Infekcja rozprzestrzeniła się szybko, wirus przejmował kontrolę nad ciałami i umysłami, wydając jedno tylko polecenie: jedz!
Upłynęło ponad 20 lat. Georgia i Shaun Masonowie stają przed życiową szansą — są na tropie mrocznej konspiracji stojącej za wybuchem infekcji. Prawda musi wyjść na jaw, nawet jeśli jest śmiertelna.

Co jakiś czas tytuł tej książki przewija się przez blogosferę, krótko mówiąc nie daje o sobie zapomnieć. Byłam strasznie ciekawa co tak bardzo zachwyciło czytelników. Więc kiedy nadarzyła się okazja i znalazłam 'Feed' w jednym z Empików w Warszawie szybko ją kupiłam. Udało mi się ją przeczytać dopiero teraz. I wreszcie zrozumiałam dlaczego nie da się o niej zapomnieć!
Po pierwsze i najważniejsze pierwsza część 'PKŚ' zaskoczyła mnie niesamowicie i zupełnie zbiła z pantałyku. Po jej przeczytaniu nie wiem o co chodzi i muszę szybko sięgnąć po kolejną część. Nie spodziewałam się tego co dostałam, ale na szczęście była to niespodzianka bardzo pozytywna. Okay, bardzo spodobał mi się pomysł połączenia tematu apokaliptycznego, z zagrażającymi wszystkiemu zombie oraz światem polityki jak i światem blogosfery. Wydaje się jak przepis na idealną powieść dla każdego blogera. I wydaje mi się, że tak jest, ponieważ podczas czytania wyobrażałam sobie siebie na miejscu bohaterów oraz marzyłam o tym, by kiedyś też być takim blogerem. Autorka ukazałam w tej ksiażce spełnienie marzeń każdego blogera, a wszystko nakryła sporą dawką humoru. Jednak nie tylko humoru. Jak już wspominałam nie spodziewałam się wielu rzeczy, szczególnie tylu wzruszeń. Jakim szokiem było dla mnie to, gdy zdałam sobie sprawę, że zaraz się rozkleję, że autorka sprawiła, że się wzruszyłam.
Jednak nie mimo tych wszystkich plusów, muszę trochę ponarzekać. Na pewno moja ocena jest bardzo wysoka, ale chodzi o to, że początek książki był nieco gorszy niż druga połowa. Co jakiś czas trafiam na taką książkę, która dzieli się na dwie połowy - tę gorszą i tę lepszą. Tutaj było tak samo. Nie tyle, że początek 'Feed' był nudny, po prostu trzeba było przez niego przebrnąć, wkręcić się w historię. Może jest tak, że autorka rzuca nas na głęboką wodę - w świat pełen zombie, wysokiej technologii i wszędzie obecnej polityki. Ale po pewnym czasie zaczęłam się tak wkręcać w historię, że ostatnie 250 stron przeczytałam jednym tchem, nie mogąc przerwać aż do czwartej nad ranem. Jest to jedyny mankament całej tej książki. Za duża porcja polityki, a za mało zaskakujących zwrotów akcji. 
Na szczęście później wszystko się zmienia. Autora wrzuca piąty bieg, a akcja cały czas się rozwija. Nie ma chwili wytchnienia, a wszystkie ślepe tropy, zdrady i wydarzenia szokują za każdym razem. Nawet nie potrafię opisać jak dobrze bawiłam się czytając 'Feed'. Pełna humoru historia napisana językiem blogerów poprawia humor, przeraża, szokuje i wzrusza! Jak najbardziej polecam. 
Nie mogłabym pominąć tematu postaci. Bohaterzy książki byli wspaniali! Z każdym z nich bardzo się związałam, a ich przygody poznawałam z zapartym tchem. Co do głównych postaci - Shauna oraz Georgii - zostali oni jednym z najlepszych duetów z poznanej dotychczas przeze mnie literatury. Ich zgarnie i oddanie, chęć pomocy i gotowość do poświęcenia życia za drugie było tak pięknie i prawdziwie opisane. 
Pomijając trochę za spokojne rozpoczęcie książki, 'Przegląda Końca Świata: Feed' jest powieścią z pędzącym rozwinięciem i szokującym zakończeniem, dobitnie namawiającym czytelnika do przeczytania kolejnego tomu. Ja jestem tą powieścią zachwycona i już nie mogę doczekać się chwili, w której sięgnę po kolejną część. 

Moja ocena: 6/6.


_____________


Wyzwania: OkładkoweLove, Klucznik, Opasłe Tomiska (banerki ->)


Do następnego, Marta! :)

niedziela, 23 sierpnia 2015

"Pandemonium" Lauren Oliver.

Dzień dobry!
Witam Was w niedzielę! Przedostatnią wolną niedzielę... O jeju, jak te wakacje szybko przeleciały. :o No tak, narzekać można cały czas, ale recenzja sama się nie napisze. :p Dziś opowiem Wam o książce, która jest drugą częścią trylogii. O książce, która już drugi raz przeniosła mnie do świata gdzie [miłość] to choroba. Zapraszam na "Pandemonium" autorstwa Lauren Oliver. 

Autor: Lauren Oliver.
Wydawnictwo: Otwarte.
Strony: 376.

Lena żyje w świecie, w którym [miłość] uznano za niebezpieczną chorobę, a ludzie poddawani są zabiegowi, po którym już nigdy nie będą mogli kochać. Tuż przed operacją dziewczyna zakochuje się w Aleksie. Ich wspólna ucieczka kończy się tragicznie... Wśród dymu i płomieni Lena widzi twarz ukochanego po raz ostatni. Zrozpaczona przystępuje do ruchu oporu, by walczyć o wolność i [miłość]. Na jej drodze staje tajemniczy Julian.
Czy można pokochać największego wroga?

Zupełnie nie wiem czy jest książka, która swoją oryginalnością można porównać do pierwszej książki. "Delirium" było wspaniałą książką, o której zapomnieć się nie da. Zakończenie po prostu mnie zwaliło z nóg i zaczęłam myśleć o kolejnej części. Dopiero teraz miałam możliwość ją przeczytać. I nie zawiodłam się. 
Muszę jednak przyznać, że druga część ustępuje pierwszej i jest nieco gorsza, ale to nie oznacza, że mi się nie podobała. Przeciwnie. Akcja pędziła i zaskakujące wydarzenia i nowe postacie oraz miejsca akcji nadały książce inny rytm i zupełnie inny schemat. "Delirium" zachwyciło mnie, ale pochłonęło mnie całkowicie po kilkunastu rozdziałach. Kolejna część od pierwszej strony wciąga i nie pozwala oderwać się czytelnikowi. Mimo zupełnie innego stylu narracji i sposobu w jaki autorka nakreśla dalsze losy Leny idzie się szybko odnaleźć, choć na początku, po pierwszym lub drugim rozdziale, można mieć z tym problem. 
Zauważyłam, że w drugiej książce nie było schematu. Co okazało się wielkim plusem, bo oczywiście nie wiedziałam co będzie się działo. Przewracałam szybko kartki i zauważyłam, że pani Oliver stopniowała napięcie.to tak jak rozpędzający się rower na górce - powoli, coraz szybciej, szybciej aż rower zatrzymuje się na płocie, co w tym porównaniu oznacza niesamowity punkt kulminacyjny. Samo zakończenie książki było dla mnie dużym zaskoczeniem, a sposób w jaki napisała to autorka po prostu wbił mnie w fotel. Bardzo dobrze napisane były opisy różnych miejsc, opisy walk, wyglądu postaci. Nie były za długie, ani za krótkie i nie przeszkadzały w całości tekstu.
Jako, że czasem trzeba ponarzekać (tyle, że tu nie ma prawie na co...) to wspomnę o bohaterach. W tej części poznajemy wiele nowych postaci, które zdobyły moją sympatię, tak szybko jak się pojawiły. Podobało mi się to, że były nieidealne, realistyczne i charakterne. Każda z nich czymś się wyróżniała, nie były 'płaskie'. Bohaterem, na którego mogę trochę ponarzekać była Lena. Ale to nie tak, że w tej części po prostu mi się nie podobała. Nie. Była silnie zarysowaną postacią ze swoimi celami i jasno przedstawionymi poglądami. Lecz były nieliczne momenty, w których mnie irytowała. Tak lekko, ale jednak. 
Historia miłości ukazana w tej trylogii jest bardzo oryginalna i mało banalna. W tej części autorka kontynuuje niesamowite losy bohaterów, a wątek miłości dalej się rozwija. Myślę, że to jest ten punkt, który przyciąga najwięcej czytelników, a zwłaszcza czytelniczek. Walka o miłość i wolność. Mnie ten pomysł spodobał się bardzo od samego początku i z chęcią sięgnę po kolejny, już ostatni tom. 

Moja ocena: 5/6.

_____________


Wyzwania: OkładkoweLove oraz Klucznik. (banerki ->)

Jeśli nie czytaliście jeszcze pierwszej części tej trylogii, a chcecie poznać moją opinię na jej temat w całości to zapraszam do przeczytania mojej recenzji tutaj -> klik. :)

Do następnego, Marta! :)

wtorek, 18 sierpnia 2015

"Królowa Tearlingu" Erika Johansen.

Dzień dobry!
Jak tam, co u was słychać? U mnie ciepło i duuużo wolnego czasu, więc czytam, czytam a teraz piszę. Mam więc dziś dla was kolejną recenzję! Tym razem przenosimy się w dość daleką przyszłość i szukamy naszej królowej. A wszystko to dzieje się w "Królowej Tearlingu" autorstwa Eriki Johansen! :)


Autor: Erika Johansen.
Wydawnictwo: Galeria Książki.
Strony: 486.

W dniu dziewiętnastych urodzin Kelsea wyrusza w niebezpieczną podróż do stolicy, gdzie ma zająć należne jej miejsce na tronie Tearlingu. Jednak zło, jakie odkrywa w sercu królestwa, popycha ją ku śmiałemu czynowi, który otwiera Szkarłatnej Królowej drogę do zemsty. Śmiertelnie niebezpieczni przeciwnicy – od skrytobójców po ludzi posługujących się najmroczniejszą magią krwi – snują plany zamordowania dziewczyny.
Kelsea dopiero rozpoczyna walkę o ocalenie królestwa. Pełna zagadek, zdrad i niebezpieczeństw droga do jej przeznaczenia jest próbą ognia, z której wyłoni się legenda... lub która doprowadzi do jej upadku. 

O "Królowej Tearlingu" w dużej mierze dowiedziałam się z zagranicznego booktube'a i gdzieniegdzie widywałam ją na polskich blogach i vlogach. Zachęcił mnie opis, ale o wszystkim zadecydowało piękne wydanie, które jakby przywodziło na myśl pytanie "Jak pięknie wyglądałaby ona na mojej półce?". Do tego spora liczba pozytywnych opinii, innymi słowy same zachwyty. Więc kiedy pewnego razu wybrałam się do Empika nie mogłam sobie jej odmówić. I jak mi się podobała? 
Zacznę od tego, że jest to książka napisana bardzo fajnym językiem. Podobał mi się typ narracji i to, że autorka nie ograniczyła się do opisywania wydarzeń tylko z perspektywy jednej osoby. Umożliwiło mi to lepsze poznanie bohaterów. Akcję można przyrównać do rzeki. Z jednej strony rwąca i nie dająca czytelnikowi wytchnienia. Nagle wstrzymana, spokojna, do przemyślenia. Jak dla mnie idealna do tego typu książki. Historia w powieści została napisana w sposób, który nie pozwala oderwać się od książki. Dodajmy do tego zakończenie, które wręcz wymusiło na mnie chęć sięgnięcia po następny tom, którego oczywiście nie ma jeszcze w Polsce. Ale kiedyś na pewno. 
Spodobało mi się to jak autorka wykreowała główną bohaterkę. Kelsea to ideał. Silna, zdecydowana i odważna postać, której nie powstrzyma nic przed obroną swojego królestwa i społeczeństwa. Wydaje się być osobą lojalną i odpowiedzialną. Ale nie jest idealna - to byłoby bez sensu. Tak więc pani Erika stworzyła wspaniałą postać kobiecą, która jak większość bohaterek tworzonych w książkach nie jest równocześnie mądra i piękna. Jest to bardzo realna postać, która pokochałam i, w której zobaczyłam kawałek siebie. 
Autorka przeprowadziła kilka zabiegów w książce, które ulepszyły ją. Jednym z nich było wprowadzenie duetu Kelsea + Lazurus. Idealnie połączenie dwóch bohaterów, którzy uzupełniali się pod każdym względem. Ta para wzruszała mnie, rozbawiała i ukazywała coś w rodzaju bardzo ważnej i silnej więzi, która potrafi zrodzić się pomiędzy dwojegiem ludzi i niekoniecznie jest to miłość. Wielki plus dla pani Johansen. 
Bardzo podoba mi się wykreowany w powieść świat. Rzeczywistość po Przeprawie to życie bez luksusów, bez wysokiej technologii i wszystkich ulepszeń jakie mamy obecnie. Jest to dla mnie realne odwzorowanie naszej możliwej przyszłości. Wszystko może potoczyć się w taki sam sposób. A wszystko to zostało ukoronowane idealną porcją magii. Ten element może nie jest jakąś dużą częścią książki, ale kiedy już się pojawia to poraża czytelnika swoją doskonałością i potęgą. 
W tej książce jest wszystko czego potrzeba. Żądza władzy, zdrady, romanse, przyjaźnie i potęga. Do tego wszystkiego trzeba dodać wspaniale wykreowanych bohaterów z silną główną postacią i odrobiną szorstkości. Po przeczytaniu przekonałam się, że nie jest to powieść dla nastolatków. Jest to książka dla dojrzalszych czytelników, ponieważ czasem ukazywane są sceny brutalne oraz wulgarne - jednak bardzo dobrze wykorzystane i nie przerysowane. 
Cóż więc mam jeszcze napisać? "Królowa Tearlingu" Eriki Johansen to wspaniała powieść. Pouczająca i prawdziwa historia napisana w pięknej scenerii Tearlingu. Dalej, czytać! :)

Moja ocena: 6/6.

_____________


Wyzwania: OkładkoweLove, Czytam Opasłe Tomiska, Klucznik.


Do następnego, Marta! :)

wtorek, 11 sierpnia 2015

Harry Potter Spells Tag.


Dzień dobry!
Dziś przychodzę do Was z kolejnym tagiem na moim blogu. Jest to dla mnie tag wyjątkowy, ponieważ jest połączony z jedną z moich ulubionych serii, czyli Harry'm Potterem! Zapraszam Was do zapoznania się z Harry Potter Spells Tag! :)


Zasady: tag polega na tym, aby do odpowiedniego zaklęcia z serii książek o HP dopasować odpowiednią książkę, która przyjdzie mi od razu na myśl. Zaczynamy!

1. Expecto Patronum książki z dzieciństwa, przywołujące dobre wspomnienia.
Dla mnie sąt to zdecydowanie "Dzieci z Bullerbyn" autorstwa Astrid Lindgren. Niesamowita opowieść o przygodach szóstki dzieciaków mieszkającej w małej wsi. Pełna humoru i ciekawa książka lubiana przez chyba wszystkie dzieciaki w podstawówce. Ale to oczywiste, jak można by teg nie lubić! :p :)

2. Expelliarmus - książka, która w jakiś sposób Cię zaskoczyła.
Taką książką może być "Zostań, jeśli kochasz" Gayle Forman. Niestety jest to negatywne zaskoczenie. Byłam przekonana,  że jeśli wszystkim ta książka się podobała tak samo będzie ze mną. Niestety dla mnie była ona nudna i trochę dziwnie napisana. 

3. Priori Incantato - ostatnia książka, którą przeczytałeś.
Ostatnią książką jaką przeczytałam było "Pandemonium" Lauren Oliver. Książka mi się podobała, a dlaczego to dowiecie się w recenzji, która będzie kolejnym postem na blogu. :)

4. Alohomora - książka, która wprowadziła Cię w gatunek , o którym nie wiedziałeś, lub na który nie miałeś wcześniej ochoty.
Myślę, że "Igrzyska śmierci" Suzanne Collins (<3) otwarły mi oczy na wspaniały gatunek dystopii, antyutopii. Pod tę kategorię mogę także podciągnąć "Zaginioną" Harlana Cobena, która wprowadziła mnie do świata kryminałów i thillerów, jak i wprowadziła mnie do świata Harlana Cobena. Uwielbiam! :)

5. Riddikulus - zabawna książka.
Zdecydowanie seria o Percy'm Jacksonie, dużo też naśmiałam się podczas czytania Harry'ego Pottera oraz serii "Wampiry z Morganville" Rachele Caine. :)))
 
6. Sonorus - książka, o której wszyscy powinni wiedzieć.
"Życie wypuszczone z rąk" Ronald Reng.
Nie muszę nic dodawać, wystarczy recenzja - klik. 

7. Obliviate - książka, lub spoiler, o którym chciałbyś zapomnieć.
Chciałabym zapomnieć całą serię o Harry'm Potterze. Dlaczego? Ponieważ ja nie spędzałam z nim mojego dzieciństwa. Całą serię przeczytałam dopiero w wieku 17 lat, a Internet aż huczał od spojlerów. Już nie mówię nic o niektórych znajomych, którzy czasem zapędzali się i przez przypadek spojlerowali mi kolejne części. Ile bym dała, żeby móc jeszcze raz przeczytać HP od początku!

8. Imperio - książka, którą musiałeś przeczytać do szkoły.
Było ich oczywiście wiele, ale napiszę tutaj o "Zbrodni i karze" Fiodora Dostojewskiego. Rosyjski klasyk, który dostał się do kanonu nie przez przypadek, a ja nigdy nie spodziewałam się, że przypadnie mi do gustu. A jednak książka mi się spodobała, chociaż przyznaję, że było w niej za dużo opisów... :p

9. Crucio - książka, którą ciężko było Ci przeczytać.
Ciężko było z początkiem "Egzekutora" Jesse'go Kellermana, jednak później było już tylko lepiej. Taką książką jest na pewno "Labirynt śmierci" Gregga Hurwitza, który mnie dosłowni usypiał. Nie wiedziałam jak skończyć tę książkę skoro zawsze zasypiałam...

10. Avada Kedavra - książka, która mogłaby zabić.
HP - szczególnie ostatnia część, - także ostatnia część oraz "Życie wypuszczone z rąk".  Płacz, ból i zgrzytanie zębami... :(((((

Tak więc wygląda ten tag w moim wykonaniu! A teraz przyszedł cas na otagowanie! Tak więc taguję:
- Paulinę z bloga "Regał na poddaszu" (wiem, że tego bardzo chciałaś! :p)
oraz
- Claudię Ann z bloga "Zagubiona w słowach"! :)
Jestem ciekawa waszych odpowiedzi, czekam! :p

Do następnego, Marta! :)

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

"Moja historia futbolu. Świat" Stefan Szczepłek.

Dzień dobry!
Pewnie to dziwny widok, że po dwóch dniach od ostatniego posta dodaję kolejny, ale to się dzieje naprawdę! :p Tak, w końcu mam więcej czasu i mogę swobodnie pisać recenzje. :) Więc dziś piszę kolejną i to bardzo niezwykłą. Przedstawiam Wam dzisiaj moją opinię na temat książki "Moja historia futbolu. Świat" autorstwa Stefana Szczepłek (nie wiem jak odmienić te nazwisko, więc lepiej nic nie zrobię... :p ). Zapraszam! 


Autor: Stefan Szczepłek. 
Wydawnictwo: Sine Qua Non.
Strony: 368.

Dzieje światowej piłki nożnej opisane przez dziennikarza, który w ostatnim półwieczu był naocznym świadkiem najważniejszych futbolowych wydarzeń. Fascynująca podróż z przewodnikiem, który osobiście rozmawiał z Pelém, Didim, Eusébio, George’em Bestem, Franzem Beckenbauerem czy Ferencem Puskásem, widział bramki Diego Maradony na Estadio Azteca i słynny wolej Zinédine’a Zidane’a na Hampden Park, przeżył tragedię na stadionie Heysel i radość Manchesteru United po wygranym finale Ligi Mistrzów z Bayernem na Camp Nou.

Nie ma nic lepszego dla fana piłki nożnej, który kocha książki, jak książka o futbolu - to jasne. Ale żeby wszystko było pięknie książka musi być dobra, idealna. I tak jest właśnie w tym przypadku. To trzeba przeczytać, bo to jest cała historia w pigułce. Cała historia zawarta na ponad 300 stronach. Coś absolutnie niesamowitego. 
Zacznę od tego, że książka jest wydana przepięknie. W środku znajduje się mnóstwo zdjęć, które w różny sposób oddają to o czym pisze autor. "MHF" to zbiór najważniejszych wydarzeń i najważniejszych osób dla światowego futbolu. To lekko stronnicze, prawdziwe spisanie całej historii z punktu widzenia osoby kochającej futbol, ale będącej realistą. 
W książce znajdują się opisy pierwszych meczów, pierwszych porażek i wygranych, pierwszych klubów i historycznych postaci. Jest napisana w bardzo fajny, lekki sposób. Podobało mi się to, że autor czasem wybiegał w przyszłość, co powodowało u mnie ciekawość i chęć dalszego czytania. Podobały mi się przydatne tabelki i metryczki piłkarzy i ludzi futbolu zawarte na kartach tego tytułu, i wiem, że kiedyś będę mogła tę książkę wykorzystać jeszcze wiele razy. Myślę, że jest to taka mała encyklopedia, spisana przez osobę, która wszystko to co dzieje się w książce przeżyła osobiście. 
Szczerze żywię bardzo dużą ilość zazdrości w stosunku do autora. Też chciałabym przeżyć te wszystkie niewyobrażalne historie osobiście. Chciałabym poznać te osoby, móc choćby zrobić sobie z nimi zdjęcie. Nie ma nic lepszego niż robienie tego czego się kocha, obserwowanie tego przez całe życie, a później napisanie o tym książki. Niesamowite!
Według mnie książka jest napisana bardzo dobrze, jest ciekawa i porusza tematy nie tylko te głośne osadzone na boiskach i ławkach trenerskich, ale także w szatniach i poza treningami. Ukazuje piękno wygranych i smutek przegranych, przedstawia świat futbolu jako zgraną drużynę kibiców, piłkarzy, trenerów, sztabów trenerskich, prezesów itd. Otwiera oczy na piękno tego sportu i wydobywa z niego wszystko co piękne, ale i to co złe. Przedstawia też czarne karty historii jednego z najstarszych sportów świata, ale zawsze podkreśla niełamiący się mimo wszystko świat ludzi, którzy to kochają, którzy poświęcają się dla tego sportu i nie poddają  się, a walczą. 

Moja ocena: 6/6.

_____________

Wyzwania: OkładkoweLove, Klucznik. (banerki po prawej stronie ->)



ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI SERDECZNIE DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU SINE QUA NON! (KLIK) :)



Do następnego, Marta! :)

sobota, 8 sierpnia 2015

"Dopóki nie zgasną gwiazdy" Piotr Patykiewicz.

Dzień dobry!
Ależ mi się nie chce! Dziś pogoda przechodzi samą siebie. Nie żebym narzekała, ale jak może być aż tak gorąco? Jest plus, jednak! Bardzo udane wakacje! :p Ale dziś tutaj nie o pogodzie, ale o książce. Kolejna recenzja na moim blogu książki, która jest napisana przez polskiego autora. W ten upalny dzień mam dla was na ochłodę - "Dopóki nie zgasną gwiazdy" Piotra Patykiewicza! Zapraszam! :)


Autor: Piotr Patykiewicz.
Wydawnictwo: Sine Qua Non.
Strony: 400.

Po Upadku nic nie wygląda tak jak wcześniej. Lód i śnieg pochłonęły cały świat. Po ziemi stąpają wygłodniałe bestie, niebem nie rządzą już ptaki. Miasta stoją niemalże puste – zapuszczają się tam jedynie złomiarze, w poszukiwaniu cennych artefaktów. Śnieżne pustkowia i dzikie ostępy leśne przemierzają grupy myśliwych, desperacko walczących o pożywienie. Pozostali przy życiu ludzie przenieśli się wysoko w góry, gdzie trzymają się ułudy bezpieczeństwa. Doskonale wiedzą, że biada tym, których dopadną światła na przełęczy. Dla większości lepsza jest śmierć...
W takiej rzeczywistości przyszło żyć Kacprowi. Chłopak nawet nie przypuszcza, jakie piekło zgotował mu los. Pogoń za ambicją oraz poczucie obowiązku wobec bliskich każą mu opuścić znaną okolicę. Rozpoczyna swoją podróż. A światła czekają na nieostrożnych wędrowców...

Oto książka, która swoją premierę miała niedawno i jest idealną pozycją na gorące dni. Pełna mrozu, śniegu i ciepłych ubrań mocno kontrastuje z ponad czterdziesto - stopniowym upałem. Opis mnie zaintrygował, do tego chciałam dać szansę kolejnej polskiej fantastyce. I jak mi się podobało?
Moim głównym skojarzeniem do tej książki jest słowo - specyficzna. Nie wypatrzyłam w niej żadnego schematu, który już wcześniej poznałam. Właściwie była dziwnie poplątana, a główny wątek rozwinął się około setnej strony. Jednakże nie jest tak, że w książce nic się nie dzieje. Przeciwnie - początek tej pozycji to wprowadzenie do świata, to swoisty obraz życia w osadach, życia codziennego ludzi, którzy żyją po Upadku. Jak dla mnie jest to dobry pomysł, szkoda tylko, że najważniejsza część książki zaskakuje nas dopiero później - z jednej strony czytelnik nie wie czego się ma spodziewać z każdą kolejną stroną.
W powieści przewijało się kilka różnych wątków. Tutaj jednak chciałabym wspomnieć o jednym, który przykuł moją uwagę, lecz był rzadko ukazywany - wątek miłosny. Nie ma tutaj typowego love story gdzie główny bohater nagle poznaje dziewczynę i zaczyna się rozwijać coś większego. Tu autor postawił na - znowu - specyficzny obraz miłości osadników, którzy nie szukają miłości, a wrócili do czegoś co było dawno - niemal wybieranie przyszłej współmałżonki przez rodziców. Stereotypowy i delikatny obraz miłości, który ani mi nie przeszkadzał, a ni nie był przerysowany. Wielki plus dla pana Piotra! 
Oczywiście muszę poruszyć temat bohaterów, na których lekko się zwiodłam. A dlaczego? Jakoś szczególnie z żadnym z nich się nie zżyłam. Przez większość książki byli mi obojętni, bardziej skupiałam się na ich przygodach i dziwnych fantastycznych zjawiskach. Mimo iż główny bohater imponował mi swoim uporem i odwagą nie pokochałam go jak innych bohaterów literackich, a Mira, Stach i reszta po prostu uzupełniali luki w powieści. 
Fantastyka w tej książce była lekko skomplikowana, a autor w epilogu zostawia nas z pytaniami, na które odpowiedź zna chyba tylko on. Rzeczy, które tu się działy był przemyślane i bardzo szalone, ale jak dla mnie jest to przykład dobrej, nie najlepszej, ale dobrej polskiej fantastyki. 
Podsumowując - książki mi się podobała, działo się, mogłam poznać świat, ale zupełnie nie wiem dlaczego autor tak a nie inaczej wykreował bohaterów i czasem irytowały mnie przydługie opisy wszystkiego. Jednak polecam książkę na ochłodę i na kilka dni spędzonych z szaloną fanastyką prosto z naszych rodzimych stron. :)

Moja ocena: 4/6.

______________


Wyzwania: Czytam Opasłe Tomiska, OkładkoweLove (klik w baner po prawej stornie bloga ->)



Za możliwość przeczytania książki "Dopóki nie zgasną gwiazdy"serdecznie dziękuję Wydawnictwu SQN! (klik w baner ->)



Do następnego, Marta! :)

niedziela, 2 sierpnia 2015

Podsumowanie lipca + stosik #11.

Dzień dobry!
Witam Was serdecznie już nie w lipcu, a sierpniu! Tak właśni minął pierwszy miesiąc wakacji. :c Zupełnie nie wiem jak to się stało, ale mówi się trudno i żyje dalej. W związku z zakończeniem kolejnego miesiąca przygotowałam dla was jego podsumowanie oraz stosik książek, które pojawiły się na moich półkach! Zaczynamy!

Standardowo zaczynamy od tego co przeczytałam. Nie będę się tłumaczyć - po prostu nie napiszę nic więcej niż tylko to, że właśnie pogrążam się w otchłani rozpaczy i wstydu...






#1. Lipiec zaczęłam na poznawaniu kolejnych przygód Harry'ego Pottera w siódmym, już ostatnim, tomie niesamowitej serii, czyli "Harry Potter i insygnia śmierci" autorstwa J. K. Rowling. No cóż. Muszę przyznać, że była to cudowna książka, której jednak bardzo nie lubię. A wszystko przez autorkę i jej zacięcie do niszczenia mi życia... Dlaczego? Jak ona mogła? :( Mimo to, było mi smutno, że to już ostatnia część. Pani Rowling, dlaczego tak krótko? :p

#2. Następnie sięgnęłam po kolejne zakończenie serii w tym miesiącu, czyli "Ostatni Olimpijczyk" ostatni tom serii o Percy'm Jacksonie Ricka Riordana. Może ta książka nie była tak dramatyczna jak HP, ale nie mogłam uwierzyć, że to już koniec. Na szczęście autor napisał więcej książek o półbogach i bogach, więc mam co czytać! :) Ostatnio napisałam recenzję całej serii - klik.

#3. Ostatnia książka to autentyczna perełka. Coś zupełnie niesamowitego, książka prawdziwa, lekko stronnicza, ale zdecydowanie opowiedziana normalnie, tak jak był na prawdę. Jest to "Moja historia futbolu" Stefana Szczepłek. Opis całej historii piłki nożej, której świadkiem był leciwy już autor. Coś pięknego. :)

Okay, może i są tylko trzy, ale za to jakie! Cuda i perełki! Tak powinno być co miesiąc, dodając większą liczbę książek przeczytanych... :p Bo liczba tych do przeczytania ciągle rośnie i to w zastraszającym tempie... Oto przed wami stosik lipcowy!


#1. #2. Oczywiście! Harlan Coben! I to podwójnie! "Klinika śmierci" oraz "Ostatni szczegół". <3 Niesamowity autor, niesamowite historie, niesamowici bohaterowie. Mam jeszcze coś pisać? A wiem. Jeśli jeszcze nie przeczytaliście jego książek, to co robicie ze swoim życiem? :p Biec, kupować, wypożyczać, CZYTAĆ! :p

#3. Andrzej Sapkowski i jego Wiedźmin w pierwszej części zatytułowanej "Ostatnie życzenie" wreszcie zagościł na mojej półce. Czytałam już tę książkę, i była wspaniała. Czas sobie ją odświeżyć. Polska fantastyka? Poproszę. :)

#4. Nowelki powstałe po napisaniu przez L. J. Smith "Pamiętników Wampirów", czyli "Pamiętniki Stefano. Tom 1, 2 i 3" miałam okazję przeczytać od jakiegoś czasu, ponieważ posiada je moja przyjaciółka. Teraz mam swój egzemplarz i myślę, że te pamiętniki będą lepsze, niż poprzednie. :p 

#5. Pierwszy tom autorstwa Louise Penny, czyli "Martwy punkt" trafił do mnie głównie dlatego, że posiadałam już od jakiegoś czasu drugą część, ale nie miałam pierwszej. Teraz mam już dwie i mogę spokojnie czytać. Tylko kiedy? :p

#6. Jo Nesbo to mistrz! Przeczytałam tylko jedną jego książkę, i był to "Syn" (recenzja), jednak autor skradł moje serce, ponieważ ma oryginalne i niepowtarzalne książki, świetnie pisze i kreuje fajne postacie. Teraz mam "Pierwszy śnieg". Przeczytałam pierwszą stronę i już nie mogę doczekać się przeczytania jej w całości!

#7. Niedawno było głośno o ponownej premierze "7 razy dziś" Lauren Oliver. Moja znajoma posiada ją, jeszcze w starszej wersji okładkowej, więc wiedziałam, że kiedyś pożyczę. Teraz mam swój egzemplarz. Książka ma piękną okładkę i bardzo mnie ciekawi. 

#8. #9. A ciekawi dlatego, że czytałam już "Delirium" (recenzja) tej autorki. Było cudowne i długo musiałam czekać na kolejne części tej trylogii. "Pandemonium" i "Requiem" wreszcie są moje i zapowiadają się wspaniale!

Wszystkie osiem pozycji to prezenty urodzinowe. Bardzo serdecznie za nie dziękuję i przesyłam miliony uścisków dla wszystkich znajomych i przyjaciół! :3 <3

#10. O serialu słyszałam już dawno, o książce dowiedziałam się niedawno na kanale Anity z BookReviews. Zachwalała "House of Cards" Michaela Dobbsa, więc kiedy trafiłam na nią w biedronce szybko wrzuciłam do koszyka i pognałam do kasy. Zapowiada się smakowity kąsek. :)))

Tak właśnie wygląda moje dosyć małe podsumowanie lipca i spory stoik zdobyczy z tego miesiąca. :) Dajcie znać jak to wyglądało u was w lipcu. Co przeczytaliście, co zdobyliście? 

Do następnego, Marta! :)