poniedziałek, 25 kwietnia 2016

DRUGIE URODZINY BLOGA!

Hej!
Witam Was po raz kolejny, tym razem nieco bardziej szczęśliwa i, nie da się ukryć, dumna! To właśnie tego dnia, 25 kwietnia 2014 roku, założyłam mojego książkowego bloga! Niesamowite jak ten czas leci! Ciągle pamiętam ten dzień, w którym pomyślałam: 'A co mi tam, będzie fajnie!' I tak się to dalej potoczyło, iż jestem tutaj dzisiaj, dwa lata później i ciągle jest fajnie! :)


Zupełnie nie wiem jak to się stało, że to już rok skoro ja ciągle czuję jakby minęło dopiero kilka dni... :p Jakby to było wczoraj, a blogosfera wcale nie byłaby moim kolejnym 'domem'. Na początku się bałam, jak chyba każdy kto zakłada bloga. Bałam się, że nie dam rady, że nie będę systematyczna, że nikt nie będzie czytał tego co ja tutaj napiszę. A jednak! Mam obserwatorów, mam wyświetlenia, jestem systematyczna. Pisanie recenzji, podsumowań i innych postów jest teraz dla mnie przyjemnością, możliwości spędzenia większej ilości czasu z książkami. Poznałam niesamowity internetowy świat książek oraz wspaniałych ludzi, którzy tak jak ja dzielą się swoją pasją, lub zwyczajnie komentują posty i wyrażają swoją opinię. Wam wszystkim z całego serca dziękuję! :) 


Podsumowując dwa lata muszę napisać o:

- moich kochanych obserwatorach, których jest tutaj już 85! :)
- wyświetleniach, których liczba przekroczyła 14500 tys.!
- wszystkich postach, których jest już 136!
- zostawionych komentarzy, których jest już 592!
- trzech współpracach z wydawnictwami! 





Przyszedł czas na podziękowania, a te zawsze zajmują mi najwięcej czasu! :p
Na początku chciałabym podziękować Beacie za popchnięcie mnie do ostatecznego kroku, jakim było założenie bloga! Moim przyjaciołom: Sandrze, Karolinie, Gosi, Igorowi oraz Marcinowi za wszelkie wsparcie i dziele radości razem ze mną! Paulinie, z bloga Regał na Poddaszu, która mimo, iż nie była moim pierwszym obserwatorem to ciągle mnie wspiera, komentuje i jest najmilszą osobą z blogosfery jaką poznałam! Dziękuję mojej rodzince, a szczególnie mamie, która cieszyła się z moich sukcesów i kazała dążyć do celu uparcie! Bardzo, bardzo dziękuję wydawnictwom: Sine Qua 
Non, IUVI oraz Harper Collins Polska za zaufanie i możliwość rozwoju bloga, poprzez recenzowanie ich publikacji! 
Bardzo, bardzo dziękuję wszystkim czytelnikom i odwiedzającym! Wy mnie motywujecie i dajecie siłę do dodawania kolejnych postów! Robię to dla siebie, ale przed wszystkim dla Was. Jest Was coraz więcej i mam nadzieję, że z każdym dniem, miesiącem będzie Was jeszcze dużo, dużo więcej! :)

Myślę, że w tym krótkim tekście wspomniałam o wszystkim, niczego, ani nikogo nie pominęłam. Streściłam na szybko całe dwa lata istnienia mojego bloga. Za rok na pewno znów się tutaj pojawię i oby jeszcze za rok, i za kolejny, i jeszcze jeden! To takie moje małe życzenie! :)

Jeszcze raz wszystkim serdecznie dziękuję! Jesteście wielcy! :)


Do następnego, Marta! :)


_____________
*Wszystkie zdjęcia zostały zrobione przeze mnie.

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

"Blackout" Marc Elsberg.

Dzień dobry!
Witam Was po raz kolejny, niestety po dość długiej przerwie. Wszystkie przygotowania do matury zajmują mi naprawdę sporo czasu. Dlatego d razu chciałabym Was przeprosić, ponieważ wiem, że posty nie będą się teraz pojawiać zbyt często i będzie aż do połowy maja. Potem ruszymy z nową siłą i sporym zapasem czasu na czytanie i pisanie! :) Dziś recenzja na szybko - katastroficzne dzieło Marca Elsberga - "Blackout"! :)

Instagram - klik.

Autor: Marc Elsberg.
Wydawnictwo: WAB.
Strony: 779.

Pewnego zimowego dnia w całej Europie następuje przerwa w dostawie prądu – pełne zaciemnienie. Włoski informatyk i były haker Piero Manzano podejrzewa, że może to być zmasowany elektroniczny atak terrorystyczny. Bezskutecznie próbując ostrzec władze, sam zostaje uznany za podejrzanego. W próbie rozwiązania zagadki stara się mu pomóc dziennikarka Lauren Shannon. Im bliżej będą prawdy o przyczynie zaistniałej sytuacji, tym większe ich zaskoczenie oraz niebezpieczeństwo, na jakie się narażają.

"Blackout" czytałam bardzo długo z różnych względów. Potrzebowałam wiele czasu na taką ogromną cegiełkę, chciałam lepiej zrozumieć całą historię. Teraz kiedy mam ją już za sobą nie mogę uwierzyć, że to już koniec - nie wrócę już do tego odosobnionego świata. Z drugiej strony cieszę się, bo wizja jaką zaprezentował w swojej książce Marc Elsberg nie była przyjemna. 
Zacznę od tego jak bardzo świetny i niezwykle realistyczny okazał się pomysł autora. Czytając nie mogłam się oprzeć pokusie identyfikowania mojej osoby jako jednej z postaci w książce - osoby, która z dnia na dzień zostaje pozbawiona praktycznie wszystkiego... Jest z tą książką coś takiego, że nie da się jej od razu odłożyć, bo zaciekawia, a z drugiej przeraża. Uzależnienie dzisiejszego świata od technologii jakie obnaża się w tej powieści jest nie do pojęcia. Każdy z nas może sobie myśleć - brak prądu? To nic, ludzie tak żyli i przeżyli. Ale to pan Elsberg ukazuje najprawdziwszą prawdę. Dziś brak prądu oznacza brak telewizji, Internetu, ciepłego obiadu, wystarczającej dawki energii, a nawet niedobór wody... Wszystkie te skutki są w tej publikacji rozłożone na czynniki podstawowe i pokazane w realistyczny sposób. 
Jednak jest kilka rzeczy, które mi nie pasowały. Przede wszystkim były to za długie opisy. Te części szły mi bardzo opornie. Aby przebić się przez całe kilku stronicowe opisy pełne specjalistycznych zwrotów i słów sprawiały mi trochę trudności - to skutkowało dłuższym czasem czytania. Dodatkowo muszę wspomnieć o dialogach, które choć wnosiły do fabuły sporo nowych informacji także były zbyt długie. To zdarzało się znacznie rzadziej, ale jednak. Pomimo tego autorowi udaje się w tych opisach oraz dialogach przedstawić swoją ogromną wiedzę, dobry styl pisania oraz swoje zaangażowanie z jakim pisał tę książkę. W samych podziękowaniach Elsberg wymienia listę ludzi, którzy mu pomagali, od których zdobywał potrzebne informacje - to wszystko na pewno zajęło mu sporo czasu. Poświęcenie siebie i swojego czasu zapewnione.
Przechodząc do mojej opinii o bohaterach - moje stanowisko znajduje się po środku, gdzieś pomiędzy źle, a dobrze. Pan Elsberg przedstawia w swojej powieści niezwykle dużą ilość bohaterów - nie można przedstawić jednak głównej postaci. Problem jest taki, że połowa z nich jest bardzo charakterystyczna, szybko można je polubić i z zaciekawieniem śledzić ich dalsze losy. Jednak druga połowa to zdecydowanie szara masa. Ludzie przewijający się przez strony, ale dosyć płytkie i mimo, iż sporo znaczące, nie wyróżniające się. Lepsza strona dużej liczby postaci to możliwość przedstawienia podziału społeczeństwa podczas tak nadzwyczajnych wydarzeń, jak te opisane w powieści. Autor  zarysował tutaj postawy ludzi, którzy ciągle walczą o przywrócenie dawnego stanu rzeczy, którzy współpracują i się nie poddają w swoich dążeniach. Z drugiej strony obrazuje tę część społeczeństwa, która korzystając ze stanu nadzwyczajnego łamie wszelkie prawa etyczne, aby zdobyć pożywienie, paliwo czy wodę. Przerażający obraz ludzi, których z łatwością można przyrównać do zwierząt lub bezmyślnych istot, kierujących się tylko i wyłącznie instynktami. Książki jak ta świetnie ukazują obraz wystawionych na próbę ludzi żyjących w skrajnych warunkach i zmuszonych do podejmowania trudnych decyzji.
Historia jest opowiedziana z perspektywy osoby trzeciej, która wie wszystko i śledzi wydarzenia w różnych miejscach. Jest to wielki plus, ponieważ możemy lepiej poznać bohaterów oraz przebieg wydarzeń w różnych miejscach objętych awarią. Konsekwencje ukazane na kartach powieści są oszałamiające i krok po kroku, a raczej strona po stronie, przedstawiają ogromne uzależnienie dzisiejszego świata od prądu. Zakończenie to moja ulubiona część całej książki. Jest ono napisane w niezwykle szybkim tempie. Dzieje się naprawdę dużo, a wszystko jest coraz bardziej ciekawe i wciągające. Akcja zagęszcza się, a niektóre wątki rozwiązują się dopiero na ostatniej stronie.
Jest to powieść otwierająca oczy, niezwykle prawdziwa i realistyczna - to właśnie stanie się z nami, jeśli kiedyś zabraknie prądu. Mimo tego, iż czytanie "Blackoutu" może Wam zabrać sporo czasu nie zrażajcie się, ponieważ jest to książka niesamowita i bardzo ważna. Biję pokłony przed odwagą autora za podjęcie się napisania książki o tak trudnym temacie. Dla mnie już jest to wyjątkowa pozycja i bez względu na wszelkie minusy, będę ją polecała innym. 

Moja ocena: 4/6.

_____________

Wyzwanie: Czytam opasłe tomiska.

_____________

Do następnego, Marta! :)

środa, 6 kwietnia 2016

"Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender" Lasley Walton.

Dzień dobry!
Jestem tutaj dzisiaj z recenzją książki, o której huczy cała blogosfera. I zdecydowanie sobie na to zasłużyła. Przed Wami Ava Lavender oraz jej cudowne i osobliwe przypadki autorstwa Leslye Walton. Zapraszam! :)


Autor: Leslye Walton.
Wydawnictwo: Sine Qua Non.
Strony: 299.

Zbliża się magiczna noc przesilenia letniego... Noc, w której niebo się otworzy, a powietrze wypełnią deszcz i pióra. Ava urodziła się ze skrzydłami. Pragnie poznać prawdę, odnaleźć odpowiedzi na pytania dotyczące jej pochodzenia. Niezwykłe wypadki, cudowne zdarzenia, dziwne zbiegi okoliczności i baśniowe rozterki zaprowadzą ją tam, gdzie nie spodziewała się dotrzeć. Kawałek po kawałku odsłania pełną boleści i trosk historię rodziny Roux. Ava Lavender może być pierwszą, która uniknie zguby i ucieknie obojętności. Czy uda jej się odnaleźć prawdziwą miłość? Dramat Avy rozpoczyna się, kiedy wielce pobożny Nathaniel Sorrows bierze ją za anioła, a jego obsesja na punkcie dziewczyny rośnie...

Na początku byłam do tej powieści nastawiona sceptycznie. Pomyślałam sobie jednak, że historia może być ciekawa. Potem zaczęłam czytać recenzje i zupełnie nie wiedziałam co dalej myśleć. Czym prędzej zaczęłam czytać i nawet nie wiem kiedy strony zaczęły po prostu upływać. Rozdział coraz bardziej wciągały i to utwierdziło mnie w przekonaniu, ze te wszystkie pozytywne recenzje są jak najbardziej prawdziwe.
Na początek historia - niesamowity pomysł, który jest nietuzinkowy. Fabuła jest po prostu piękna, ulotna. Dla mnie z jednej strony nawet specyficzna. Przyciąga uwagę i jest to jak najbardziej zrozumiałe. Styl autorki jest lekki, ulotny i po prostu piękny. Miałam dziwne uczucie jakby książka była napisana delikatnie... Autorka płynnie przychodziła z każdego rozdziału do następnego. Książkę czytało się naprawdę szybko i przyjemnie mimo, iż porusza dosyć ciężkie i smutne tematy. Język jakim napisana jest ta pozycja jest bardzo przystępny dla czytelnika. 
Klimat jaki stworzyła autorka w swojej książce powala na kolana. Czytając, czułam się jakbym była zamknięta w jakimś pokoju pełnym magii i było to na tyle przyjemne, iż nie chciałam nigdy kończyć tej pozycji. Jest to dzieło odosobnione, typ książki, która nie pojawia się na rynku wydawniczym często. Jest bardzo odosobniona oraz oryginalna w swojej prostocie. Dużym plusem jest przedstawienie w sposób magiczny, o ironio, bardzo realnego wątku rodziny. Rodziny wielopokoleniowej i stworzonej tak pięknie, iż braknie mi słów na opisanie tego dzieła. Przy wątku rodziny, autorka stanowczo zaznaczyła dziedziczenie rodzinnego interesu - to obudziło we mnie pragnienie posiadania własnej piekarni i stworzenia niesamowitej tradycji. 
Bohaterowie w tym dziele to dla mnie mistrzostwo. Jeśli jakiś przyszły pisarz zapytałby mnie jak radziłabym mu zarysować postaci, jednym z przykładów byłaby książka Leslye Walton. Ava, czyli główna bohaterka, jest utożsamieniem cudu - posiada coś co nie jest normalnie spotykane, jednak nie może tego daru wykorzystać. Gdyby autorka zmieniła tę część i dała tej postaci możliwość latania, ten ulotny nastrój i główny cel nie miałby takiego znaczenia, jakie posiada aktualnie. Ogólnie cała wielopokoleniowa rodzina Avy to grupa świetnie wykreowanych postaci. Wyróżniają się jednak, według mnie, Ava, jej matka oraz babka. 
Początek powieści jest trochę trudny, ponieważ jest tu przedstawiona historia przodków Avy, ale równocześnie jest bardzo ważny. Narratorka bowiem wiele razy odwoływała się później d wydarzeń z przeszłości. Zakończenie zostawiło mnie z szeroko otworzonymi oczyma. Nie tego się spodziewałam i nie jestem pewna czy do końca pogodziłam się z nim. Ciągle mam jednak nadzieję, że przez to otwarte zakończenie, autorka chciała dać czytelnikom możliwość dokończenia historii po swojemu... Nie wiem, ale jestem pewna jednego - było one bardzo mocne i wstrząsające.
Czasem mam poczucie, że powinnam pisać o tej książce jak o arcydziele, nie tylko dziele. I to właśnie potwierdza wszystkie opinie - to jedna z najlepszych książek, jakie czytałam. Pozycja dopracowana pod każdym względem, a napisana w sposób wyśmienity! Przedstawia w dobry sposób miłość oraz zawody miłosne, obłęd, zazdrość, wiarę w stereotypy, cierpienie i odmienność każdego z nas, która czasem sprawia pozory, iż wszyscy jesteśmy tacy sami. 

Moja ocena: 6/6!

_____________


Za możliwość przeczytania cudownej powieści Leslye Walton "Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender" serdecznie dziękuję Wydawnictwu SQN!

_____________

Wyzwania: Klucznik. 


Do następnego, Marta! :)

piątek, 1 kwietnia 2016

Podsumwanie marca + stosik #19.

Dzień dobry!
To już trzeci post w tym tygodniu, sama w to nie wierzę! :) A żeby nie przedłużać wstępu napiszę tylko, iż dziś przed Wami kolejne podsumowanie. Następny miesiąc się zakończył, nie wiadomo jak to się stało. I nic w tym zabawnego, ponieważ oznacza to już tylko 32 dni do matury! Zapraszam więc na stosiki! :)


Na początek książki przeczytane w marcu! :)

#1. Miesiąc zaczęłam z lekturą szkolną, czyli z "Tango" Sławomira Mrożka. Po pewnym czasie, kiedy już przemyślałam całą tę książkę, jej treść nabrała dla mnie więcej sensu. Ostatecznie mogłabym ją ocenić na mocne 4/6, choć trochę się waham. :)

#2. Następnie sięgnęłam po niesamowite "Osobliwe i cudowne przypadki  Avy Lavender" autorstwa Leslye Walton. Książka tak mnie zachwyciła, iż od długiego czasu zupełnie nie wiem co napisać w recenzji. Na dniach zabiorę się za spisanie wrażeń, obiecuję! :)

#3. "Kamień i sól" Victorii Scott to książka, która niedawno miała premierę. Ta część podobała mi się trochę mniej, ale mimo wszystko ta seria jest według mnie warta uwagi. Recenzja tej pozycji tutaj - klik. 

#4. "Ktoś taki jak ty" to pozycja od autorki, o której właściwie nie słyszałam, czyli Sarah Dessen. Po jej lekturze była trochę rozczarowana, ale równie zaskoczona. Ta książka według mnie jest niesamowicie rozciągnięta od opinii negatywnych aż do pozytywnych. Całą recenzja tutaj - klik.  

 #5. Kolejna pozycja to bardzo spontaniczny wybór. Przeczytanie "Bez ciebie nie ma lata" Jenny Han zajęło mi cztery godziny, tyle samo ile pierwsza część tej trylogii. Recenzję napiszę zbiorową, czyli od razu opiszę moje wrażenia o wszystkich trzech książkach. :)


A teraz czas na stosik, czyli marcowe nowości! :)


#1. Kolorowanka od wydawnictwa SQN, o której pisałam kilka dni temu jest dla mnie miłą odskocznią od codziennością, i dobrą możliwością poznawania świata. Jeśli zastanawiacie się nad zakupem - zachęcam tutaj - klik.  

#2. "Kamień i sól" to egzemplarz recenzencki od wydawnictwa IUVI :)

#3. Kolejny egzemplarz recenzencki, tym razem od Harper Collins Polska. Czyli "Ktoś taki jak ty". :)


Tak wygląda moje podsumowanie. A jak to wyglądało u Was? :)

Do następnego, Marta! :)