piątek, 29 stycznia 2016

"Requiem" Lauren Oliver.

Dzień dobry!
Witam Was po raz kolejny! Dziś mam dla Was recenzję trzeciego tomu znanej i, wydaję mi się, że lubianej, trylogii autorstwa Lauren Oliver! Uwaga, wracamy do świata, gdzie miłość to choroba! Przed Wami "Requiem"


Autor: Lauren Oliver.
Wydawnictwo: Moondrive.
Strony: 390.

Rewolucja rozlewa się na cały kraj, oddziały rządowe śledzą i brutalnie tępią grupy Odmieńców. Jako członkini ruchu oporu Lena znajduje się w samym centrum konfliktu. Rozdarta między Aleksem i Julianem walczy o swoje życie i prawo do miłości. W tym samym czasie Hana prowadzi bezpieczne, pozbawione miłości życie u boku narzeczonego – nowego burmistrza Portland. Wkrótce drogi dziewczyn znów się zejdą, a ich spotkanie doprowadzi do bolesnej konfrontacji.

Zawsze kiedy kończę pierwszą część jakiejś serii i jest ona niesamowita, boję się, że kolejne części mogą być gorsze. Często dzieje się tak, że autor ma pomysł na pierwszą książkę, a dalsze części naciąga. Nie wiem dlaczego, ale trylogia "Delirium" zalicza się do tej grupy. Autorka napisała świetną powieść, i dalej chciała ją kontynuować. Miała pomysł na rozwinięcie tej serii, owszem. Niestety "Pandemonium" było już trochę gorsze. "Requiem", czyli zakończenie tej serii, jest jej najgorszym ogniwem. 
Chciałabym na początku skupić się na pozytywach tej powieści. Według mnie jej najlepszą częścią jest zakończenie. Wiem, że wielu pewnie jest innego zdania. Ja na początku nie wierzyłam, że książka tak się właśnie zakończyła. Po chwili dopiero zrozumiałam jak mądrze postąpiła autorka. Trylogia opowiada o wojnie, która nie mogłaby skoczyć się z dnia na dzień, po jednej bitwie. Dlatego pani Oliver zatrzymała akcję w pewnej sytuacji i zwieńczyła ją zgrabnym przekazem od narratorki. Jak dla mnie niesamowite zakończenie, które podwyższyło zdecydowanie moją ocenę. Jakże źle by było gdyby ostatnie strony zostały zmienione. 
Jeśli chodzi o całość książki to moje odczucia są mieszane. Akcja rozgrywała się na zasadzie: dzieje się dużo, jakiś czas spokoju, znów dzieje się dużo i kolejny raz następuje uspokojenie wydarzeń. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby autorka potrafiła przyciągnąć uwagę czytelnika. Ja przyznaję, że kilka razy po prostu książka była dla mnie nudna. Zwłaszcza w pierwszej części książki, ponieważ ta druga była zdecydowanie lepsza. 
Spodobała mi się zmiana w prowadzeniu narracji. Tym razem historię mogłam poznawać z punktu widzenia dwóch postaci. Wydaję mi się to być dobrym pomysłem, ponieważ wyraźniejsze stały się różnice pomiędzy dwoma światami - tym, gdzie miłość to choroba, oraz tym, gdzie o miłość walczono. Historia nabiera tempa kiedy wydarzenia te się na siebie nakładają, a niektóre fakty zaczynają się łączyć. To mnie zaciekawiło i dlatego - jak wspominałam - uważam drugą połowę książki za lepszą. 
Niestety mam kilka zastrzeżeń co do postaci. Wiele z nich się nie zmieniła, pojawiło się kilka nowych z nich. Jednak chcę tutaj wspomnieć o głównej bohaterce, która czasem mnie irytowała swoim zachowaniem i decyzjami. Nie rozumiałam jej, stała się trochę zbyt 'rozlazłym' bohaterem. Wydaje mi się, że autorka trochę przesadziła z nakreśleniem jej już odmienionego charakteru po poprzednich wydarzeniach. 
Podsumowując, "Requiem" to najgorsza z trzech części trylogii, ale nie jest napisana tragicznie. Wydaje mi się, że gdyby autorka poprawiła pierwszą część oraz podreperowała zachowania głównej bohaterki i kilku pobocznych postaci, książka byłaby dużo lepsza. 

Moja ocena: 4/6. 
Moja ocena całej trylogii: 5.

Poprzednie recenzje: 
Delirium - klik.
Pandemonium - klik.

_____________

Wyzwania: Klucznik.
_____________


Do następnego, Marta! :)

środa, 27 stycznia 2016

"Między książkami" Gabrielle Zevin.

Dzień dobry! 
Moje ferie się już niedługo kończą, a ja podjęłam się dzisiaj ambitnego planu napisania kilku recenzji w jeden dzień. Mam ich do napisania naprawdę wiele, więc czym prędzej biorę się do roboty. Pierwszą z nich będzie recenzja książki o... książkach! Czy może być coś bardziej niesamowitego? :) Dziś kilka słów o "Między książkami" Gabrielle Zevin. :)


Autor: Gabrielle Zevin.
Wydawnictwo: W. A. B.
Liczba stron: 268.

Urokliwa opowieść o właścicielu przytulnej, ale kiepsko prosperującej księgarenki, który próbuje poskładać życie na nowo po śmierci żony. Odnalezienie porzuconej między książkami dwuletniej dziewczynki-sieroty i spotkanie z energiczną przedstawicielką małego wydawnictwa wywróci jego świat do góry nogami. Pogodna opowieść o tym, że zawsze jest czas na nowy początek.

Spodziewałam się opowieści pełnej uroku, magii i miłości. A to wszystko miało być okraszone dużą ilością książek i pełnowartościowych bohaterów. Nie przeliczyłam się. "Między książkami" obudziło we mnie różne emocje, wszystkie oczywiście pozytywne. Ale nie jest to zwykła książka o książkach i ludziach, którzy je kochają. 
W tej opowieści wielokrotnie odnajdowałam siebie. Potrafiłam często utożsamiać się z różnymi postaciami. Rozumieć ich postępowanie. I marzyć. Tak, tak - marzyć. Ta krótka powieść na powrót obudziła we mnie wszystkie moje marzenia dotyczące książek. Za każdym razem kiedy spoglądam na nią wspominam tę historię z uśmiechem. Nie mogłabym być recenzentem, gdybym powiedziała, że nie jest ona spełnieniem marzeń wielu z nas. Opowiada historię prawdziwą, bardzo realną, która po jej zakończeniu będzie do nas powracać i sprawiać, że będziemy się uśmiechać. 
Jak wyżej napisałam - to nie jest zwykła książka. Opowiada o ludziach i książkach. Oczywiście. Ale w niesamowity sposób. Autorka przedstawia postacie nieidealne, ze skazami, ale walczące. Ci bohaterowie to nie jakieś 'ciepłe kluchy' rozpływające się nad swoim trudnym losem. Czytając książkę poznałam ich jako doświadczone, ale nie poddające się postacie. Zdałam sobie sprawę, iż pani Zavin nakreśliłam tym postacią charaktery osób jakimi my chcielibyśmy być, wszyscy. Doświadczone, ale silne i gotowe do stawiania czoła światu każdego dnia od nowa. 
Miłość ludzi do książek, ta wzajemna relacja jest tutaj głównym wątkiem. Autorka jednak świetnie łączy go z wątkami takimi jak miłość, porzucenie, samotność, utrata... I mimo, że czasami historia była lekko koloryzowana to widziałam w niej coś co mogło stać się naprawdę. Odkrywanie kolejnych tajemnic tej powieści było dla mnie jak odczytywanie wielu prawd o życiu, ludziach i przewrotnym losie. Niezwykle piękny był ostatni rozdział, który jednocześnie kończy historię, ale otwiera drzwi do innej.
Narracja jest poprowadzona w prosty sposób i odkrywa przed nami kolejne tajemnice różnych postaci. Jeśli chodzi o głównego bohatera - przez karty powieści przewija się jego osobista przemiana co jest ważna częścią całej książki. Jego życie staje się odwzorowaniem życia kogoś kto przejrzał na oczy, kto dzięki książkom mógł otworzyć się na ludzi, a co za tym idzie do otwarcia ludzi na książki (!). 
Jak dla mnie jest to niesamowita opowieść o tym jakie jest życie, a co ludzie robią, aby było lepsze. Łatwo jest tutaj utożsamić się z postaciami, a miłość do książek 'przelewa się strumieniami' ze strony na stronę. Oby więcej tak uroczych i wzruszających opowieści o niesamowitych relacjach i możliwości zmiany człowieka na lepsze!

Moja ocena: 5,5/6


______________

Wyzwania:  Klucznik ->
______________



"Jesteśmy nie tyle powieściami. Nie tyle opowiadaniami. Jesteśmy utworami zebranymi"

Gabrielle Zevin "Między książkami" <3



Do następnego, Marta! :)

środa, 20 stycznia 2016

"Moja walka o każdy metr" Thomas Morgenstern.

Dzień dobry!
Mam ferie, na dworze pada śnieg. Idealny czas do napisania kilku recenzji. Dzisiejsza bardzo dobrze wpasuje się w zimowe, śnieżne klimaty. Mam dla Was kilka słów o biografii bardzo znanego i utalentowanego byłego skoczka narciarskiego - Thomasa Morgensterna! Zapraszam Was na recenzję książki "Moja walka o każdy metr". :)






Autor: Thomas Morgenstern.
Wydawnictwo: Sine Qua Non. 
Strony: 240.

„Bałem się przed każdym skokiem, ale mimo to skakałem. Kochałem to”. Kiedy obudził się w szpitalu, nic nie pamiętał. Czuł tylko przeszywający ból i paraliżujące pieczenie twarzy. Kilka godzin wcześniej w Kulm przeżył dramatyczny upadek, po którym cały narciarski świat na moment wstrzymał oddech. Mimo że do igrzysk w Soczi pozostał niespełna miesiąc, zdecydował, że musi tam wystartować. Rehabilitacja, powrót do formy, ale przede wszystkim walka ze strachem. Z poczuciem, że może już nigdy nie zobaczyć swojej córeczki Lilly… W tej książce Thomas Morgenstern przypomina swoje zwycięskie skoki, opowiada o rywalizacji z Gregorem Schlierenzauerem, tłumaczy, dlaczego nienawidzi skoczni w Planicy, i wyjaśnia, czemu postanowił rozstać się z Kristiną. Po raz pierwszy zdradza też, co naprawdę czuje skoczek narciarski. Jakie myśli towarzyszą mu, gdy z ogromną siłą uderza o twardy zeskok. I co dzieje się w jego głowie, gdy po kolejnych upadkach ponownie siada na belce.

Skokami interesuję się od dziecka. Nie było więc możliwe pominięcie przeze mnie tej pozycji. Jakim byłabym kibicem, gdybym nie znała tej postaci, tej twarzy, tych skoków i osiągnięć? Kiedy usłyszałam o książce, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Byłam pewna, że będzie bardzo dobra. I miałam rację.
Tej książki nie mogę opisać jednym słowem. Mogłabym napisać, że jest niesamowita, ale to za mało. Prawdziwa, wzruszająca, poruszająca, mądra, przepiękna. Spodziewałam się zwykłej opowieści o karierze, o życiu i o miłości do skoków. Dostałam o wiele więcej. Rzadko zdarza się, aby ktoś tak dobrze opisywał swoje uczucia w danej chwili. Kiedy Thomas niejednokrotnie opisywał moment tuż przed skokiem, czułam się jakbym to ja miała zaraz opuścić belkę, wybić się z progu i wylądować. 
Zawsze podziwiałam skoczków narciarskich za ich odwagę. Teraz na prawdę zrozumiałam co czują przed każdym skokiem, kiedy są już w powietrzu lub zaraz po wylądowaniu. To z czym się niejednokrotnie spotykają to odwaga, ale i strach. Strach przed upadkiem, przed bólem, przed utratą bliskich. Podejmują ryzyko, ale czego nie robi się dla miłości? Przecież kochają to co robią. Wszystko to dobrze przedstawia Morgenstern w swojej książce.
Ujawnia różne aspekty życia skoczka narciarskiego, także te negatywne. Wiadomo, że jest to sport indywidualistów, którzy jednak żyją w drużynach. Niejednokrotnie były skoczek opisuje konflikty z tym związane. Ale na tym jego problemy się nie kończyły. Thomas w swojej książce pokazuje czytelnikowi swoje życie osobiste i jak często ingerują w nie media i inni ludzie.
Sportowiec w piękny sposób prowawdzi czytelnika przez jego historię, zatrzymuje się przy ważnych momentach jego życia i kariery, ale równocześnie ciągnie opowieść wydarzeń, które bezpośrednio zmusiły go do zakończenia uprawiania sportu zawodowo. Opowiada wszytko w sposób nietuzinkowy i bardzo prosty. Nie koloryzuje i nie nagina faktów. Jest szczery i otwarty. Rozważa wszystko co zrobił, co się stało. Thomas wzrusza i sprawia, że serce zaczyna bić szybciej. 
Nie mogłam przez długi czas zrozumieć jego decyzji o zakończeniu kariery. Ta książka wszystko mi wyjaśniła. Poznałam Thomasa z innej strony - nie tylko jako wspaniałego, silnego sportowca, ale także jak zwykłego człowieka, który także cierpi i czuje. Niesamowita książka o niesamowitym człowieku! Pozycja obowiązkowa dla kibiców skoków narciarskich i nie tylko!!

Moja ocena: 6/6.

______________


Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non za możliwość przeczytania książki!


Do następnego, Marta! :)

poniedziałek, 11 stycznia 2016

"Podaruj mi miłość" zebrała Stephanie Perkins.

Dzień dobry!
Na początku chciałam Was przeprosić, ale moja dzisiejsza recenzja jest trochę spóźniona. Przygotowałam dla Was kilka słów o książce typowo świątecznej, ale pomyślałam, że nic się nie stanie jeśli dodam je dziś. W prawdzie cały czas widzę na blogosferze recenzje tej książki, więc aż tak późno jeszcze chyba nie jest. :) Mowa o 12 opowiadaniach zebranych w jednej książce, czyli "Podaruj mi miłość" 12 autorów. Zapraszam! :)


Autor: 12 autorów (opowiadania zebrała Stephanie Perkins).
Wydawnictwo: Moondrive.
Strony: 432.

Znana piosenkarka udaje kogoś innego, by uciec przed sławą. Skazany na prace społeczne młodociany przestępca musi wziąć udział w przygotowaniach do jasełek i zakochuje się w najbardziej nieodpowiedniej dla niego osobie. Dziewczyna adoptowana przez Świętego Mikołaja zastanawia się, czy dla miłości jest gotowa opuścić krainę elfów…  Nieważne, skąd pochodzisz, czy jesteś elfem czy zagubionym w świecie dorosłych nastolatkiem – uwierz w magię świąt! A jeśli nie uwierzysz – czy to oznacza, że ona nie istnieje? Przecież wszyscy pragniemy tego samego: by ktoś podarował nam miłość.

Można powiedzieć o tej książce wiele rzeczy. Nie zawsze pozytywnych. Naiwna, banalna, słodka. Ja znalazłam także kilka dobrych przymiotników, ponieważ - koniec końców - książka przypadła mi do gustu i nie narzekałam podczas jej czytania. 
Nie mogę zaprzeczyć, że wszystkie te opowiadania były w mniejszym lub większym stopniu przewidywalne. Ale! Nie było to dla mnie zaskoczeniem. Spodziewałam się po tej książce krótkich, lekkich historii o miłości i takowe dostałam. Ich plusem jest to, że są bardzo ciekawe. Niby nie dzieje się zbyt dużo, lecz podczas czytania ciągle ciekawiło mnie to co zdarzy się dalej. Są krótkie i opowiadają o świętach na różne sposoby, ale zawsze przybliżają czytelnikowi tę niesamowity klimat. 
Wiadomym jest, że nie każde opowiadanie spodoba się każdemu czytelnikowi. Tak było w moim przypadku. Niektóre podobały mi się bardziej niektóre mniej. Ale jako całość książka bardzo mi się podobała. Zachwyciła mnie swoim prostym językiem. Opowiadanie były różnorodne. Akcja kilku z nich działa się w fantastycznych światach pełnych magii i niesamowitych stworzeń. Podobały mi się świetne pomysły na każdą z historii. Były od siebie różne, a podobne tylko pod względem wątków świąt oraz miłości. 
Nie wszystkich bohaterów polubiłam tak samo. Wielu z nich przypadło mi do gustu od razu, do kilku musiałam się przekonać. Inni byli mi po prostu obojętni. Mimo, że postacie z opowiadań były do siebie podobne to nie za bardzo mi to przeszkadzało. Trochę byłam tym zaskoczona, ale wcale mnie to nie irytowało. 
Zdaję sobie sprawę, że nie są to opowiadania z górnych półek. Mają dwa główne wątki, często przeplatane z mniejszymi, wartościowymi wątkami. Lecz wciąż były to opowiadania o miłości w święta, które miały za zadanie ocieplić serce czytelnika i wprawić go w świąteczny klimat. I moim zdaniem zrobiły to bardzo dobrze. Szczerze mogę polecić ten zbiór opowiadań i przyznać się, że bardzo mi się on podobał. Jest to idealna książka na okres przedświąteczny, świąteczny oraz - a jak inaczej? - poświąteczny. Bo właśnie wtedy bardzo dobrze czyta się lekkie, pełne miłości opowiadania, których strony przelatują nam jak piasek pomiędzy palcami. :)

Moja ocena: 5/6. 

_____________


Wyzwania: Czytam Opasłe Tomiska, Klucznik.


Do następnego, Marta! :)

czwartek, 7 stycznia 2016

"Dziewczyna i chłopak wszystko na opak" Vendelin Van Draanen.

Dzień dobry!
Witam Was w kolejnym poście na blogu. Nie spodziewałam się, że dodam tę recenzję, mimo iż była planowana na środę, a nawet na wtorek... Ale tak to jest kiedy coś się planuje. :) Tak więc dzisiaj zapraszam Was na recenzję krótkiej książki, na której podstawie powstał film o tym samym tytule. Przed wami "Dziewczyna i chłopak wszystko na opak" Vendelin Van Draanen! :)


Autor: Vendelin Van Draanen.
Wydawnictwo: Galeria Książki.
Strony: 222.

Ona, gdy tylko go ujrzała, zakochała się. On, gdy ją zobaczył, uciekł. To było w drugiej klasie i niewiele się zmieniło aż do gimnazjum. Ona mówi: „Mój Bryce. Bryce, który wciąż był mi winien mój pierwszy pocałunek”. On mówi: „Prawie siedem lat trwają te nasze podchody i uniki”. Później jednak wszystko się odwraca. Gdy on zaczyna dostrzegać w niej coś więcej niż sądził po pozorach, ona dochodzi do wniosku, że on nie jest tym, za kogo go brała. 

Usłyszałam o tej krótkiej powieści już jakiś czas temu. A jako, że ostatnio miałam ochotę na coś lekkiego zabrałam się za tę pozycję. Oczekiwałam czegoś przepełnionego humorem, nastoletnimi rozterkami i szkolnymi problemami. Dostałam trochę więcej. I bardzo mi się to spodobało!
Zacznę od tego, że historia, która jest przedstawiona z dwóch różnych perspektyw, jest bardzo ciekawa. Autorka nie pozwala czytelnikowi się wynudzić. Ciągle coś się dzieje. W tym poczuciu ciągłej akcji pomaga nam nietypowa narracja. Wszystkie wydarzenia są widziane oczami dwóch postaci. To ukazuje nam tę uroczą historię z zupełnie różnych perspektyw. 
Poza tym jest to po brzegi wypełniona humorem i zabawnymi zdarzeniami powieść. Wyróżnia się nietypowym pomysłem jej napisania, ale nie tylko. Nie spodziewałam się, że tak książka, która z pozoru może wydawać się być tylko zwykłą krótką powieścią dla dziewczyn i tylko o miłości. Autorka porusza tutaj wiele bardzo ważnych tematów, które często umykają naszej uwadze. Problemy rodzinne, egoizm, choroby, ale i tchórzostwo, zauważanie piękna w małych rzeczach, poświęcenie i odróżnianie dobra od zła. To wszystko się tutaj znajduje. I jest to opisane w prosty, nieskomplikowany sposób.
Jak bardzo podobał mi się sposób przedstawienia postaci w książce. Główni bohaterowie to para nastolatków, która jest od siebie bardzo różna i przedstawiona w bardzo prosty sposób. Takimi jacy powinni być, takimi są. Kiedy czyta się dialogi pomiędzy nimi, da się rozpoznać kto jaki jest. Tak poznaje się dobrze wykreowanych bohaterów - kiedy nie musimy dociekać jacy oni są i czy nie zmieniają się w pewnej części książki, bo autor tak sobie zażyczył. Postacie to jeden z najważniejszych czynników, które ocenia się w książce i musi on być naprawdę niezachwiany, bo może popsuć ocenę powieści. Tutaj autorka świetnie wykorzystała swój potencjał i przedstawiła bohaterów bardzo realnych i charakterystycznych.
Ta książka jest po prostu urocza. Pełna niewinnej magii. Wyidealizowana, ale w pewnych momentach zdecydowanie nadszarpnięta prostą rzeczywistością. Mądra i niewymuszona. Zdecydowanie przeczytanie jej nie było dla mnie stratą czasu. Był to przyjemny czas spędzony w głowach dwóch dorastających nastolatków, którzy borykają się z wieloma problemami. Serdecznie polecam tę pozycję. Nie zawiedziecie się, a nawet dostaniecie więcej niż oczekiwaliście! :)

Moja ocena: 5/6.

_____________


Ostatnio oglądałam ekranizację tej książki. Powiem Wam jedno : tak powinno ekranizować się książki! :) Polecam! :)

Do następnego, Marta! :)

sobota, 2 stycznia 2016

PODSUMOWANIE 2015 ROKU!

Dzień dobry!
Witam Was serdecznie już w 2016 roku! Kurczę, ale nam ten stary rok przeleciał... Nie ma co... Rok się skończył więc czas na podsumowania. Na dzisiaj przygotowałam post opisujący wszystko co zrobiłam w 2015 roku, co związane było z blogiem, książkami etc. Zaczynamy! :)

Tego wszystkiego jest tak dużo, że zupełnie nie wiem od czego zacząć... 

> Na początek muszę wspomnieć o tym, że w tym roku obchodziliśmy pierwsze urodziny mojego bloga. 25 kwietnia minął dokładnie rok od jego powstania i już niedługo minie kolejny! :)

> W 2015 roku zawarłam jedną współpracę z Wydawnictwem Sine Qua Non. Bardzo dziękuję za zaufanie i możliwość recenzowania! 

> 2015 rok zakończyłam z wynikiem 78 obserwatorów oraz przekroczonymi 12 tysiącami wyświetleń. Bardzo dziękuję! :)

> Na moim blogu pojawiło się 65 postów, w tym 42 recenzje książek. Do reszty należą wszelkie podsumowania, tagi książkowe oraz posty około książkowe. 

> Nowych książek w mojej biblioteczce pojawiło się aż (tylko?) 67! :) Są to książki, które otrzymałam od wydawnictwa, prezenty oraz te, która zakupiłam sama. :) Aktualnie moja biblioteczka liczy sobie (tylko!) 115 książek. :)

> Brałam udział w trzech wyzwaniach organizowanych na blogu recenzjeami.blogspot.com. Były to OkładkoveLove, Czytam Opasłe Tomiska oraz Klucznik. :)

> Wzięłam także udział w wyzwaniu "52 książki w 2015 roku". Udało mi się je zrealizować, ponieważ przeczytałam równo 52 książki oraz kilkadziesiąt stron dwóch kolejnych książek. :)

> Jak to zawsze - pojawiają się najlepsze oraz najgorsze książki. Tak samo było u mnie. Postanowiłam pokazać Wam moje typy w obu kategoriach. 
Zaczniemy od najlepszych:


#1. "Zakon Mimów" Samantha Shannon.
#2. "Harry Potter i Insygnia Śmierci" J. K. Rowling.
#3. "Dziewczyna z pociągu" Paula Hawkins.
#4. "Robert Enke. Życie wypuszczone z rąk" Ronald Reng.
#5. "Patriota" Marie Lu.
#6. "Odnaleziony" Harlan Coben.
#7. "Serena" Ron Rash.
#8. "Ostatni Olimpijczyk" Rick Riordan.
#9. "Królowa Tearlingu" Erika Johansen.

A teraz najgorsze książki 2015 roku, których na szczęście było dużo mniej:





















#1. "Labirynt śmierci" Gregg Hurwitz.
#2. "Jumper" Steven Gould.

Zapomnijmy o nich od razu! :)

Około książkowe, filmowe, serialowe i muzyczne podsumowanie:

> W tym roku odbyła się premiera filmu "Kosogłos. Część 2". Niesamowite zakończenie trylogii. Film był bardzo efektowny i wspaniale zrealizowany. Także swoją premierę miała ekranizacja książki "Próby ognia", na której niestety mnie nie było. 

> Przez ten rok już na stałe rozgościłam się na BookTubie, poznałam jeszcze więcej kanałów książkowych, ale i filmowych. :)

> Seriale, które oglądałam w 2015 roku - kolejne sezony "Arrow"; zaczęłam oglądać serial "The 100" oraz "Mr. Robot", które okazały się naprawdę godne polecenia. Mniej więcej kontynuowałam seriale "Pamiętniki wampirów" oraz "Zemsta". :)

> Poznałam kilka fajnych stron muzycznych, na przedzie z 8tracks.com . Zaczęłam słuchać kilku niesamowitych zespołów i zaczęłam interesować się ścieżkami muzycznymi (czasami bardziej niż samymi filmami... :o). Sleeping At Last, Arctic Monkeys, Hozier, Tom Odell, MS MR, Jaymes Young, The xx, Kodaline. I inni... :p

> Jeśli chodzi o mnie... Ukończyłam 18 lat, zdałam prawo jazdy i dostałam się do klasy maturalnej. Na szybko i krótko... :p :)


To chyba wszystko o czym chciałam napisać w podsumowaniu, a nawet trochę więcej, ponieważ nie planowałam tej ostatniej części - nie do końca o książkach. Wyszło dosyć sprawnie, a teraz bardzo chciałabym Wam życzyć...

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! ZACZYTANYCH I PIĘKNYCH CHWIL W 2016! :)))

Do następnego, Marta! :)