środa, 29 października 2014

"Dawca" Lois Lowry.

Hej!
Nie było mnie tu jakiś czas, ale już jestem! I wracam z czymś naprawdę wielkim! Długo czekałam na przeczytanie tej książki, a teraz nie mogę ubrać jej w słowa by napisać recenzję. Jednak coś muszę tutaj naskrobać! Zapraszam! :)




Autor: Lois Lowry.
Wydawnictwo: Galeria Książki.
Strony: 296.

W społeczności, w której żyje Jonasz, wszystko jest idealne. Specjalnie dobrane kobiety rodzą dzieci, które trafiają potem do odpowiednich jednostek zwanych komórkami rodzinnymi. Każdy ma przypisanych rodziców i pracę. Nikomu nawet nie przyjdzie do głowy, by zadawać pytania. Wszyscy są posłuszni. Nie ma konfliktów, nierówności, rozwodów, bezrobocia, niesprawiedliwości… ani możliwości wyboru.Wszyscy są tacy sami.Z wyjątkiem Jonasza.Podczas ceremonii dwunastolatków dzieci z dumą przyjmują przydzielone im życiowe role. Ale dla Jonasza wybrano coś specjalnego. Ma rozpocząć szkolenie u tajemniczego starca zwanego Dawcą Pamięci. Jonasz stopniowo uczy się, że moc tkwi w uczuciach. Ale kiedy jego własna siła zostaje wystawiona na próbę – kiedy musi uratować kogoś, kogo kocha – może nie być gotowy. Czy jest za wcześnie? Czy za późno?

Ojej. To naprawdę trudne. "Dawca" wywołał na mnie ogromne wrażenie, a emocje po przeczytaniu tej publikacji dręczyły mnie jeszcze przez kilka dni. Co mnie zachwyciło? Jakby to powiedzieć najprościej... Wszystko!
Zacznijmy od pomysłu, który po prostu rzucił mnie na kolana. Przyszłość. Idealna społeczność. Określone reguły, dzięki którym 'żyje się lepiej'. I jeden człowiek, który 'widzi więcej'. Dawca. Od czasu, gdy usłyszałam o książce po raz pierwszy pomyślałam, że muszę ją przeczytać. Muszę poznać historię Jonasza. Czułam, że będzie to coś wielkiego. I nie zawiodłam się. Fabuła jest idealna, oryginalna. Jesteśmy ciekawi co stanie się na następnej stronie i nawet nie zauważamy, gdy rozdziały mijają jak szalone. Kiedy książka się kończy, pytamy 'dlaczego tak krótko?'. Wszystkie zachowania postaci są świetnie przedstawione, takim innym sposobem. Ciekawi nas świat przedstawiony w dziele, tak różny od naszego, tak bardzo zmyślny. To zachwyca. 
Postacie? Muszę się powstrzymać, aby kolejny raz nie użyć słowa 'idealne'. Czytając utożsamiamy się z postaciami, szczególnie z głównymi bohaterami. Przeżywamy to samo co Jonasz, gdy dowiaduje się jakie tajemnice skrywa Dawca. Charakterystyczne zachowanie osób występujących w "Dawcy" jest fascynujące. Każda złamana czy choćby nagięta przez nich zasada jest zaskakująca. Kibicujemy Jonaszowi i z zapartym tchem przewracamy kolejne kartki. 
Ogółem książka jest świetna. Zakończenie było po prostu zachwycające. Bardzo niedopowiedziane, zakończone jakby w połowie czegoś. Jest to drugi przypadek kiedy takie zakończenie książki przypadło mi do gustu. Jestem za! Dialogów nie było dużo. Taka ilość wyraźnie podniosła wartość książki. Były za to bardzo treściwe. 
Jeśli o mnie chodzi "Dawca" jest książką bardzo dobrą, wręcz wspaniałą. Naprawdę trudno jest napisać dobrą, długą recenzję o tym dziele. Mam tyle do powiedzenia, a zupełnie nie wiem co napisać w recenzji. Według mnie to ukazuje piękno tej książki. (:p) Może niektórzy z was nie będą nią tak zachwyceni jak ja, ale dla mnie jest po prostu piękna! Wszystko do siebie pasowało. Pomysł, postacie, fabuła, dialogi. Ah! Cudo! Pani Lowry napisała coś wspaniałego. Dziękuję jej za tę książkę z całego serca! Polecam gorąco, nie pożałujecie. :)

Moja ocena: 6/6.

 _________________


Okładka "Dawcy" bierze udział w wyzwaniu OkładkoweLove (Więcej informacji po kliknięciu w banerek po prawej stronie bloga ->)


Dodam tylko, że okładka "Dawcy" to jedna z dwóch jedynych okładek filmowych, które mi się spodobały. Druga z książek to "Zostań, jeśli kochasz". Naprawdę piękne :)

Co powiecie na kolejny tag? Może uda mi się dodać coś w piątek! 
Do następnego, Marta! :)

poniedziałek, 20 października 2014

"Elita" Kiera Cass.

Dzień dobry!
Witam was w kolejny poniedziałek! Może to niezbyt optymistycznie brzmi, ale jakoś trzeba zacząć! :p Dziś jestem tutaj z recenzją drugiej części "Rywalek" autorstwa Kiery Cass (link tutaj), a mianowicie "Elity". Zapraszam serdecznie! :)



Autor: Kiera Cass.
Wydawnictwo: Jaguar.
Strony: 328.

Do pałacu przybyło trzydzieści pięć dziewcząt. Teraz zostało ich tylko sześć. Ami i książę Maxon stają się sobie coraz bliżsi, jednak dziewczyna wciąż pamięta o Aspenie, chłopaku, którego darzyła szczerą miłością jeszcze zanim trafiła do pałacu.

Pierwsza część chwyciła mnie za serce i nie puściła do ostatniej strony. Spodobała mi się, a tempo jej czytania było zdumiewające. Jak było z "Elitą"? Prawie tak samo, jednak jest jakieś 'ale'. 
W tej części poznajemy kolejne wydarzenia z życia Ami. Kontynuacja pierwszej książki jest utrzymana na wysokim poziomie i bardzo mi się spodobało to, że autorka przypominała co jakiś czas szczegóły z poprzedniej części. To się przydawało, a już na pewno tym, którzy czytali książkę dłuższy czas po "Rywalkach".
Wątki towarzyszące wydarzeniom z "Elity" są takie same, ale widać, że są już trochę bardziej rozbudowane. Miłosny jest jak szalejący kołowrotek - raz na górze, raz na dole - nie wiadomo co się wydarzy. Zaciekawił mnie temat rebeliantów, którzy dalej walczą w coraz mniej tajemniczej, ale intrygującej bitwie. Rywalizacja rozwija się w najlepsze. Dzieją się rzeczy, których nie mogłam przewidzieć. Byłam zła, smutna, radosna. I tak na zmianę. Pani Cass świetnie staruje emocjami czytelników - co jest wielkim plusem. 
Tym co nie spodobało mi się w tej części było zachowanie Ami. Wiele razy czytałam o tym, że dziewczyny krytykowały - nawet w pierwszej części - zachowanie głównej bohaterki. W "Rywalkach" nie odczułam żadnej irytacji. Co innego na początku drugiej książki. Jej niezdecydowanie i błyskawiczna zmienność humorów, przeszkadzały mi w czytaniu. Na szczęści to zmieniło się w drugiej części "Elity".
Jeśli chodzi o Aspena i Maxona - idealni! Jak w poprzedniej części, autorka poświęciła im sporo uwagi i mnie to ucieszyło. Uwielbiam odkrywać kolejne perypetie związane z ich postaciami, ale i dowiadywać się niektórych prawd, nie zawsze miłych, o ich życiu osobistym.
Dialogi są lekkie i przyjemne. W tekst wkrada się trochę humoru - choć to zależy od danej sytuacji. Książkę czyta się bardzo szybko. Według mnie jest to przyjemna, nie wymagająca lektura na dłuższy jesienny dzień z kubkiem herbaty w ręku.
Słowem podsumowania, "Elita" jest bardzo dobrą książką, którą mogę polecić wszystkim dziewczynom, szczególnie tym, które poszukują szalonych, niezwykłych historii miłosnych. Zmieniłam zdanie - ta trylogia nie jest stworzona dla chłopaków, przykro mi! :p Polecam serdecznie! 

Moja ocena: 5/6.


_____________


"Elita" bierze udział w wyzwaniu OkładkoweLove! (Więcej info po wciśnięciu banerka po prawej stronie ->)



Ja tymczasem wracam do czytania czwartej części przygód Harry'ego! :) Dajcie znać co myślicie o wyżej zrecenzowanej pozycji!

Do następnego, Marta! :)

czwartek, 16 października 2014

"Zostań, jeśli kochasz" Gayle Forman.

Hej!
Dziś witam was postem dotyczącym książki znanej i myślę, że aktualnie bardzo lubianej. Mowa o "Zostań jeśli kochasz" książce na której podstawie został nakręcony film, chwalony przez wielu. Zapraszam! 


Autor: Gayle Forman.
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia.
Strony: 248.
 
Mia straciła wszystko. Czy miłość pokona śmierć?
Po tragicznym wypadku, w którym zginęli jej najbliżsi, Mia trwa w stanie dziwnego zawieszenia. Musi podjąć decyzję, czy walczyć o odzyskanie przytomności, czy też poddać się i umrzeć. Próbując rozstrzygnąć ten dylemat, wspomina dotychczasowe życie.


Po tę publikację postanowiłam sięgnąć za sprawą Internetu. Tak, po prostu była wszędzie. Wszyscy ją chwalili i cieszyli się, że mogli ją przeczytać. Powiem tak. Po przeczytaniu książki miałam naprawdę mieszane uczucia. Trochę się zawiodłam, ale podobała mi się.
Wątek przedstawiony w "Zostań jeśli kochasz" spodobał mi się bardzo. Dziewczyna ma wypadek i, przypominając sobie różne sytuacje z jej życia, musi podjąć decyzję. Żyć dalej czy nie. Bardzo oryginalny pomysł, który podbił serca wielu czytelników na całym świecie. I wcale się nie dziwię, ale według mnie były momenty, które trochę mnie nudziły. 
Może to wyda się dziwne, ale kiedy na kolejnych stronach nic się nie działo, tylko opisywana była sytuacja w szpitalu i kolejne historie z życia Mii, które miały pomóc jej podjąć decyzję, trochę się nudziłam. Dziwiłam się, że przeczytanie zajęło mi tyle czasu. Było to spowodowane tymi trochę przydługimi opisami i dosyć wolno rozkręcającą się akcją. 
Fajną rzeczą byli na pewno bohaterowie. Dylemat postawiony przed główną bohaterką dawał wiele powodów do rozmyślań i bycia przygnębionym. I właśnie dlatego zachowanie Mii mnie nie irytowało. Cały czas, od początku do końca, stałam za nią murem i miałam nadzieję, że podejmie dobrą decyzje. Pozostałe postacie także były bardzo fajne. Szczególnie do gustu przypadł mi chłopak Mii, Adam. Uwielbiam muzyków. Przystojnych muzyków. Uwielbiam! (:p)
Od kiedy podczas czytania zaczęłam się trochę nudzić, podchodziłam do książki coraz bardziej sceptycznie. Ale moja ocena nie jest zła. A wszystko za sprawą zakończenia. Nie wyobrażam sobie teraz, by zakończenie zostało zmienione. Nie! Wiem, że wielu narzeka na nie i książka nie powinna zostawić po sobie tyle pytań, ale według mnie na tym polega urok tego dzieła. Ostatnie rozdziały czytałam z zapartym tchem i nie mogłam się oderwać. Jasne, po zakończeniu miałam wiele pytań, ale spodobało mi się ono najbardziej z całego "Zostań, jeśli kochasz". Choć sama zdziwiłam się, że pomyślałam iż to dobre zakończenie, ponieważ nigdy nie lubiłam książek, które zostawiały nas z tyloma pytaniami. Tutaj było odwrotnie. Tak bardzo spodobała mi się to, że zaczęłam się uśmiechać i przez pięć minut ten uśmiech nie chciał zejść mi z twarzy. Po prostu mistrzowskie zakończenie. 
Książka, wydaje mi się, odpowiednia dla młodzieży, jak i dorosłych. Z charakterem i wieloma prawdami życiowymi, które autor przed nami odkrywa. Oczywiście, historia jest wzruszająca, choć ja nie płakałam przy jej lekturze. Po protu zrobiło mi się strasznie smutno w pewnym momencie. 
Podsumowując, "Zostań, jeśli kochasz" to dobra, pouczająca książka, z małym minusikiem, ale naprawdę fajna. Polecam wszystkim zaciekawionym, może wam nie będą przeszkadzać te trochę za długie opisy. Mimo wszystko jestem na tak.

Moja ocena: 4,5/6


_____________


Niedługo recenzja drugiej części "Rywalek", a późnej? Może "Dawca"? Co wy na to? :)
Ta książka bierze udział w wyzwaniu OkładkoweLove. Więcej informacji po naciśnięciu banerka po prawej stronie bloga, o tam ->


Do następnego! :3

niedziela, 12 października 2014

"Rywalki" Kiera Cass.

Dzień dobry! 
Dziś witam was recenzją głośnego bestsellera pani Kiery Cass! Nie słyszeliście o nim? Zapraszam do zapoznania się z recenzją. Słyszeliście? Zapraszam tym bardziej! Przed wami "Rywalki"! :)



Autor: Kiera Cass.
Wydawnictwo: Jaguar.
Strony: 336.

Dla trzydziestu pięciu dziewcząt Eliminacje są szansą ich życia. To dzięki nim mają szansę uciec z ponurej rzeczywistości. Ze świata, w którym panują kastowe podziały, wprost do pałacu, w którym będą spełniane ich życzenia. Z miejsca, gdzie głód i choroby są na porządku dziennym, do krainy jedwabi i klejnotów. Celem Eliminacji jest wyłonienie żony dla czarującego i przystojnego księcia Maxona.
Każda dziewczyna marzy o tym, by zostać Wybraną. Każda poza Americą Singer.
Dla Ameriki Eliminacje to koszmar. Oznacza konieczność rozstania z Aspenem – jej sekretną miłością i opuszczenie domu. A wszystko tylko po to, by wziąć udział w morderczym wyścigu o koronę, której wcale nie pragnie.
Jednak gdy spotyka Maxona, który naprawdę przypomina księcia z bajki, America zaczyna zadawać sobie pytanie, czy naprawdę chce za wszelką cenę opuścić pałac. Być może życie o jakim marzyła wcale nie jest lepsze niż to, którego nawet nie chciała sobie wyobrazić…


Dowiedziałam się o tej serii stosunkowo niedawno. Najpierw pomyślałam, że to będzie coś nudnego, za bardzo przesłodzonego i ogólnie zbyt 'księżniczkowego'. Ale kiedy kolejny raz natrafiłam na pozytywną recenzję dzieła pani Cass postanowiłam przeczytać. Pierwszą część kupiłam od razu z drugą i przez całą drogę powrotną do domu nie mogłam napatrzeć się na te wspaniałe okładki. Trzeba przyznać, że są naprawdę wspaniałe. 
Spodobała mi się fabuła. Skrywana miłość i cały proces Eliminacji. Maxon i Aspen. Podział społeczeństwa, niesprawiedliwy, ale bardzo trafiony. Nowy ustrój państwa, który był bardzo dobrze przedstawiony. 
Zaczęłam czytać i po prostu nie mogłam się oderwać. Wątek miłosny mnie nie odrzucał. Wręcz przyciągał. Ale ważne było to, że nie był on jedynym, choć widocznie dominującym, wątkiem książki. Bardzo spodobała mi się historia dziewczyny, która przez przypadek bierze udział w konkursie na żonę księcia. Wszystko co jest opisane w "Rywalkach" wydaje się bardzo realistyczne, a sam klimat wprowadza czytelnika w niezwykły świat przepychu, rywalizacji i władzy. Może powiedzieć książka napisana tylko i wyłącznie dla dziewczyn, ale według mnie tak nie jest. Pojawiają się tematy władzy, rebeliantów i walki, które przypadną do gustu wielu. 
Bohaterowie są świetni. Czytałam o tym, że America jest przez wielu czytelników uważana za bardzo irytującą osobę, ale ja tak nie myślę. Może w innych częściach, ale nie w pierwszej. Bardzo rozumiem jej wahanie spowodowane kilkoma czynnikami. Aspen czy Maxon. Bycie księżniczką czy pozostanie Piątką. To niektóre z jej problemów. Zdecydowanie bardzo rozsądnie postępuje pod koniec pierwszej części. Byłam od początku z nią i podobały mi się jej decyzje. Jeśli chodzi o Maxona i Aspena... Hmmm. Ciężki orzech do zgryzienia. Dla mnie obaj są wspaniali, ale gdyby tak połączyć ich obu w jednego? Ideał murowany!
Książka nie jest ani trochę przesłodzona. Ukazuje życie królewskie, które także nie jest idealne, ale wskazuje także ważne problemy w podzielonym społeczeństwie, oraz nowym porządku świata. Miłosne rozterki głównych bohaterów dodają temu powagi. Przeplatające się wątki nie nudzą czytelnika. Można powiedzieć, że jest to powieść na jedną bezsenną noc, bo bardzo wciąga i jest interesująca. 
Podsumowując "Rywalki" to świetna książka zdecydowanie bardzo dobra dla dziewczyn, które lubią poczytać czasem roman, który przeplatany jest wieloma problemami. Nie ograniczając nikogo zachęcam do lektury tej publikacji także chłopaków, którym także mogą spodobać się losy Ami. 

Moja ocena: 6/6.


__________


Za kilka dni recenzja "Zostań, jeśli kochasz", a następnie drugiej części "Rywalek" czyli "Elity". czekam na wasze opinie o książce opisanej wyżej. Jestem ciekawa czy planujecie ją przeczytać, czy już przeczytaliście. I jak? :) I jeszcze jedno: czy ta okładka nie jest naprawdę wspaniała?! :o

Do następnego, Marta! :)

PS. Ta książka bierze udział w wyzwaniu OkładkoweLove (więcej informacji po kliknięciu w baner na panelu bocznym mojego bloga ->)

poniedziałek, 6 października 2014

"Chemia śmierci" Simon Beckett.

Hej!
Dzień dobry wszystkim w ten wspaniały poniedziałek! A na serio, co tam u was? Jest początek tygodnia a ja mam dosyć! :p Ale dziś zdałam sobie sprawę, że nie napisałam recenzji książki Becketta, więc oto jestem! :) Zapraszam!




Autor: Simon Beckett.
Wydawnictwo: AMBER.
Strony: 248.

Manham. Małe spokojne miasteczko. Krajobraz pozbawiony zarówno życia, jak i konkretnych kształtów. Płaskie wrzosowiska i upstrzone kępami drzew mokradła. To tu doktor David Hunter szuka schronienia przed okrutną przeszłością. Sądzi, że przeżył już wszystko to, co najgorszego może przeżyć człowiek, sądzi, że wie o śmierci wszystko. Ale śmierć, ów proces alchemii na wspak, w którym złoto życia ulega rozbiciu na cuchnące składniki wyjściowe, wdziera się do Manham. I to w niewyobrażalnie wynaturzonych formach. Jeszcze nie wiemy, dlaczego Hunter - wybitny antropolog sądowy - zaszył się tu jako zwykły lekarz. Dlaczego odmawia pomocy policji, skoro potrafi określić czas i sposób dokonania każdej zbrodni. Wiemy tylko, że się boimy. Razem z mieszkańcami Manham czujemy odór wszechobecnej śmierci. Giną młode kobiety, dzieci znajdują makabrycznie okaleczone zwłoki, ktoś podrzuca pod drzwi martwe zwierzęta, ktoś zastawia sidła na ludzi.

Ohoho, ktoś tu się naprawdę napracował nad tą książką. I to bardzo dobrze widać. Jestem strasznie szczęśliwa, że mogłam przeczytać ten tytuł i chcę więcej! Dlaczego? Z kilku bardzo ważnych powodów, które przedstawię oczywiście niżej.
Mądra. Odważna. Wciągająca. Mocna. Robiąca wrażenie. Ojej. Nie brakowało mi w niej niczego. Jak dla mnie pan Beckett odwalił kawał naprawdę dobrej roboty. Nie bez powodu tylu ludzi zachwyca się jego publikacjami. Kolejny przypadek, przez który zdobyłam ten tytuł, przerodził się w miłość do tego pisarza. Chcę więcej!
Po pierwsze i chyba najważniejsze: wątek i opisy. Nie polecam tej książki osobom o słabych nerwach. Może i nie jest aż tak straszna jak jest to opisane na okładce, ("Już po trzydziestu sekundach przechodzi cię dreszcz. Po minucie masz serce w gardle. A kiedy kończysz czytać, dziękujesz Bogu, że to tylko powieść.") ale naprawdę czuje się dreszcze. Chcę zaznaczyć, że nie jest to kolejna powieść o takim samym schemacie jak większość tego typu publikacji. Wcale nie. "Chemia śmierci" różni się w wielu aspektach. Wątek, który jest bardzo rozwinięty i często się komplikuje, daje czytelnikowi lekcję. Ta lekcja jest wspierana częstymi, nie nużącymi, opisami. Ta lekcja dotyczy ludzkiego ciała i jego chemii. Tak po protu. Ale czy w normalny sposób?
Każdy opis morderstwa był po prostu świetny. Szczegóły, których nigdy nie spotkałam w żadnej innej książce. Często drastyczne słowa, wszystko opisane prosto, bez ogródek. Wielu pewnie powiedziałoby, że Beckett opisał wszystko w obrzydliwy sposób. Według mnie tak nie jest. To nie jest obrzydliwe. To jest prawdziwe - takie jakim jest. Po prostu autor nazywał wszystko po imieniu, prosto z mostu.
Wspaniały klimat małego miasteczka i jego mieszkańców z każdym razem staje się oraz bardziej przeze mnie lubianym. Wszystkie tajemnice, zwodzące tropy, poszlaki i zawiłe konflikty prowadzą do żmudnego poszukiwania sprawcy. Przyznaję, że ja sama wytypowałam trzech albo czterech sprawców. I co? Nie trafiłam żadnego. To się nie zdarza często, a jeśli już to nie wychodzi tak efektownie. 
Bohaterowie zaskakiwali, a już na pewno główna postać. Może i nie polubiłam Davida jakoś bardziej, ale jestem gotowa dać mu kolejną szansę. Wszystkie postacie były bardzo realistycznie przedstawione i, jak już wspominałam, przedstawione w tym małomiasteczkowym klimacie, który tutaj pasował idealnie. 
"Chemia śmierci" pełna jest naukowej terminologii i słownictwa, ale autor rozumie czytelnika. wie, że nie każdy zna się na tych sprawach i wszystko wyjaśnia, co obfituje w kolejnego plusa. Dialogi są przejrzyste i mało zawiłe. Wiele wyjaśniają, ale nie zdradzają żadnych tajemnic. Występuje jakaś część humoru, ale nie jest go zbyt wiele, co w tym dziele, wyjątkowo, pochwaliłam. To nie ta tematyka. Przeczytasz - zrozumiesz. 
Polecam serdecznie wszystkim miłośnikom kryminałów i dreszczyku przebiegającego po plecach. Jak i czytelnikom szukających czegoś innego, czegoś wyłamującego się od schematu. Naprawdę świetna książka, która zapada w pamięć. Polecam gorąco!

Moja ocena: 6/6.


_____________



Skończyłam kolejną część przygód Harry'ego, więc czas zająć się "Rywalkami". Już po pierwszych stronach mi się podoba. Niedługo recenzja! :)

Do następnego, Marta! :3

czwartek, 2 października 2014

Top 10: Najważniejsze ksiązki mojego życia!

Hej!
Dziś jestem tu z Top 10 czyli akcją, przy okazji której raz w tygodniu na blogu pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta.Każdy może wziąć w udział w zabawie! Jedyną autorką akcji jest Kreatywna :) 





#1. Saga "Zmierzch" Stephanie Meyer - Przyznaję się! To jest pierwsza pozycja. A dlaczego? Otóż to od tej sagi zaczęłam czytać książki. To wtedy zakochałam się w czytaniu i zrozumiałam dlaczego jest to takie fajne! Mimo wszystkich złych słów jakie zgarnia ta saga, ja mam do niej ogromny sentyment i nie jej nie zapomnę. Bo co by to było gdybym jej nie przeczytała? :o

#2. "Zaginiona" Harlan Coben - Niezwykła pozycja, która - przez przypadek - zapoczątkowała mają przygodę z książkami tego wspaniałego autora, w którym jestem zakochana po uchy! Jestem stuprocentowo pewna szacunku jakim darzę tę pozycję i za nic w świecie nie chciałabym cofnąć wyboru jakim było zakupienie jej!

#3. "Dzieci z Bullerbyn" Astrid Lindgren - moja ukochana lektura! Mogłabym czytać w kółko, ma po prostu to coś, co sprawiło, że była to jedna z pierwszych lektur, które przeczytałam w całości i chciałam więcej! Szacunek dla pisarza mam ogromny, a książka jest dla mnie najlepszą przygodówką dzieciństwa! :)

#4. Trylogia "Igrzyska Śmierci" Suzanne Collins - Aaaa! To jest to co kocham! Zakochałam się od pierwszych stron. Wielbię za to, że opowiada o trudnej przyszłości, o codzienności, walce, miłości i trudnych wyborach. A to wszystko przedstawione w oczach szesnastolatki. Cudo!

#5. Seria "Harry Potter" J. K. Rowling  - Tak, mam 17 lat. Tak, czytam Harry'ego po raz pierwszy. I TAK - zakochałam się w tej serii i ciągle pragnę czytać więcej i więcej. Poznawanie kolejnych przygód młodego czarodzieja i jego przyjaciół to świetna czynność na każdą porę. Korzystając z przywileju czytania serii po raz pierwszy uważnie zapoznaję się z kolejnymi stronami i - choć wielu zaserwowało mi sporą dawkę spoilerów :c - nie mogę doczekać się jak skończą się kolejne części!


#6. "O psie, który jeździł koleją" Roman Pisarski - kolejna lektura, czytana w czasach szkoły podstawowej, ale oczywiście niezapomniana. Jestem prawie pewna, że była to pierwsza książka, która wycisnęła ze mnie łzy. I prawidłowo. Historia pełna śmiesznych i poważnych kłopotów psa, który stał się bohaterem. Uwielbiam!

#7. Seria "Wampiry z Morganville" Rachele Caine - Najlepsza seria o istotach nadprzyrodzonych! O jeju, nie znam żadnej innej książki, która byłaby równie dobra, śmieszna, zaskakująca i nieprzewidywalna! Nikt mnie nie przekona, że istnieje coś lepszego. Nikt. Ta seria wpadła do mojego serca, zamknęła się na samym dole i nikt nie da rady jej wyciągnąć! :)

#8. "Ronaldo. Obsesja doskonałości" Luca Caioli. - Pierwsza biografia. Pierwszy e-book. Jeden z moich ukochanych sportowców. Świetna pozycja, która na długo zapadnie mi w pamięć i wątpię, bym była w stanie o niej zapomnieć. Poznanie tej historii od podstaw to niemal zaszczyt. To wspaniałe uczucie, które sprawia, że Ronaldo staje mi się jeszcze bliższy. Polecam! :3

#9. "Gwiazd naszych wina" John Green - pierwsza tego typu książka - oczywiście nie licząc "Oskara i pani Róży" - która wdarła się do mojego życia z internetowym hukiem. Poruszająca, wrażliwa i nie dająca o sobie zapomnieć. Idealna i śmieszna. Smutna i prawdziwa. Czego chcieć więcej? Nie czytałeś/aś? Żałuj!

#10. "Przejście" Justin Cronin - przypadek, który przerodził się w miłość do tej książki, jest jednym z szczęśliwszych przypadków. W ten sposób poznałam literaturę postapokaliptyczną, dystopijną. Pozycja opowiadająca o kolejnych możliwościach przyszłości. Mimo kilku nieporozumień polubiłam tę książkę i czekam na kolejny tom!


A jak jest z wami? Macie swoje najważniejsze książki życia? Jeśli tak to podzielcie się nimi tu, chcętnie zapoznam się z tytułami! :)
Tymczasem... Niedługo recenzja "Rywalek". Czytaliście? Co myślicie? :)

Do następnego, Marta! :)