czwartek, 29 października 2015

"Legenda. Patriota" Marie Lu.

Dzień dobry!
Witam Was po raz kolejny na moim blogu! Dziś zapraszam Was do zapoznania się z moją recenzją zakończenia trylogii Legenda, a mianowicie: "Patrioty" autorstwa Marie Lu
Jeśli nie czytaliście jeszcze pierwszej części - recenzja tutaj "Rebeliant" klik. Lub jeśli przeczytaliście pierwszą, ale nie jesteście pewni co do drugiej - "Wybraniec" klik. :)


Autor: Marie Lu.
Wydawnictwo: Zielona Sowa. 
Strony: 346.

June i Day poświęcili bardzo wiele dla ludu Republiki i dla siebie nawzajem. Teraz ich kraj zaczyna pisać swoją historię od nowa. June wraca do łask Republiki, pracując z rządową elitą skupioną wokół Najwyższego Elekta, zaś Day awansuje na wysoką pozycję w armii. Ale żadne z nich nie może przewidzieć okoliczności, które sprawią, że znów będą musieli działać razem. Właśnie wtedy, gdy pokój wydaje się być tak bliski osiągnięcia, wybuch epidemii powoduje panikę w Koloniach i do granic miast Republiki zbliża się wojna. Nowy rodzaj epidemii jest najbardziej zabójczy z wszystkich dotychczasowych i, jak wkrótce przekonuje się June, jedyny sposób obrony Republiki może kosztować Daya wszystko, co ma.

Od razu kiedy dowiedziałam się o tej trylogii chciałam ją poznać. Wydała mi się nietuzinkowa i bardzo interesująca. I taką się właśnie okazała. Przeczytałam pierwsze dwa tomy i byłam nimi zachwycona. Po dość długiej przerwie sięgnęłam nareszcie po ostatni tom. Słyszałam  nim wiele zdecydowanie dobrych rzeczy i nie mogłam się doczekać. A co dostałam? 
Zacznę od tego, że w trzeciej części już od początku dużo się dzieje. Widzimy wszystko z perspektywy tych samych dwóch postaci. Zawsze mi się to podobało ze względu na lepszą możliwość poznania bohaterów. "Patriota" swoim stylem i oryginalnymi środkami przekazu elektryzuje, wciąga do swojego świata i nie odpuszcza aż do niezwykłego zakończenia! Ta część jest dla mnie najlepsza. Nie wiem co o tym zadecydowało, ale wiem, że książka jest bardzo dobrze napisana i fascynująca. 
Realizm opisany w książce nie jest naciągany. Wiem, że w tej dystopijnej opowieści nie ma czegoś co nie mogłoby się wydarzyć i to bardzo mi się podoba. Wielki plus dla autorki za realne podejście do sprawy i przede wszystkim za nie popsucie całej historii. Wiele razy spotkałam się z przypadkami gdzie pierwsze części były wspaniałe, a z każdym kolejnym tomem było niestety coraz gorzej. Tutaj jest odwrotnie. Marie Lu z tomu na tom jest coraz lepsza - jej styl, cała historia, bohaterowie. Brawo! 
Ogromny wpływ na moją ocenę ma zakończenie. Jeśli zastanawiacie się czy dokończyć tę trylogię czy dać sobie z nią spokój, to ja jestem zdecydowanie za tym, abyście ją dokończyli - to właśnie te zakończenie jest tak elektryzujące i niezwykłe. Zakończenie, które najpierw roztrzaska wasze serca na tysiące kawałków. Na chwilę da odpocząć, ale będzie ciągle dawało o sobie znać, aby na ostatnich kartkach polać na to zranione serce miód. Jak dla mnie coś fantastycznego i nie za często spotykanego, a jakże bardzo pożądanego. 
Bohaterowie właściwie się nie zmieniają. Nie ma tu zbyt wielu nowych postaci, ale każda z nich jest taka samo świetnie wykreowana jak w poprzednich częściach. Day oraz June także mieli ogromny wpływ na mój powrót do świata Legendy. Są to postacie wyjątkowe, nie przerysowane i jak dla mnie bardzo realistyczne. Cieszy mnie to, że żadna z postaci  mnie nie irytowała jak to często się zdarza, a wątek miłosny, mimo, że tutaj znacznie większy niż poprzednio, nie stał się wątkiem głównym tej powieści. 
Nie mam innej możliwości jak z całego serca bardzo Wam tę trylogię polecić. Jestem pewna, że spędzicie z nią wiele zabawnych, poważnych, smutnych i strasznych chwil. Wszystko będzie się ze wszystkim przeplatało, ale zawsze się odkręci, a by na powrót znów się poplątać. Tak to już jest z tymi dystopiami. Jeśli macie ochotę na niesamowitą przygodę z Day'em i June to serdecznie polecam wam Legendę. Na pewno się nie zawiedziecie! :)

Moja ocena: 6/6.
Moja ocena całej trylogii: 5,3/6.

__________________________


Wyzwania: Okładkowe Love (klik w baner po prawej stornie bloga ->)


Do następnego, Marta! :)

niedziela, 18 października 2015

"Deadline" Mira Grant.

Dzień dobry!
Jak zwykle w niedzielę, zamiast uczyć się na jutro po prostu siedzę nic nie robiąc, albo oglądam seriale, albo czytam. Pomyślałam, że jeśli i tak nie tknęłam jeszcze polskiego to napiszę recenzję! I tak oto jestem i serdecznie zapraszam was do świata opanowanego przez zombie! C to może być? Oczywiście "Przegląd Końca Świata: Deadline" Miry Grant. Zaczynamy!


Autor: Mira Grant.
Wydawnictwo: Sine Qua Non.
Strony: 504.

Po dramatycznych wydarzeniach ostatnich miesięcy Shaun Mason stał się wrakiem, zaledwie cieniem człowieka, jakim był kiedyś. Igranie ze śmiercią przestało być już tak zabawne, a życie straciło swój słodki, lekko zgniły smak. Kiedy w drzwiach mieszkania Shauna pojawia się pewien naukowiec, który według ostatnich doniesień powinien być martwy, wszystko staje na głowie. Zwłaszcza że chwilę później wybucha kolejna epidemia. Przypadek? Wiedza nieoczekiwanego gościa jest ekstremalnie niebezpieczna. Co więcej, to jedyna nadzieja na pokonanie potworności, która zagraża całemu życiu na Ziemi. Tym razem nie będzie to jednak powłóczący nogami umarlak, ale wciąż żywy spisek. Shaun musi wyruszyć w drogę, by sprawdzić, jaka prawda objawi mu się na końcu jego shotguna.

Po raz pierwszy usłyszałam o tej trylogii już dosyć dawno. Wcześniej nie czytałam o apokalipsie zombie, więc fabuła bardzo mnie zainteresowała. Sięgnęłam po pierwszą część i o ile początek był po prostu dobry to reszta książki zwaliła mnie z nóg i nie chciała pozwolić powstać. Wzięłam się za "Deadline" bardzo szybko, i choć przeczytane jej szło mi dosyć długo, jestem pewna, że nie było to spowodowane tym, iż książka była nudna, bo taką nie była. Słyszałam  tym, że miała być lepsza. Ale dla mnie tak nie jest. 
Zacznę od tego, ze jest to kontynuacja utrzymana na bardzo wysokim poziomie, ale nie tak dobrym jak "Feed". Wielu się pewnie ze mną nie zgodzi, ale to moje zdanie. Podobała mi się w tej części zmiana narratora. Wyszło to na ogromny plus, ponieważ możliwość spojrzenia na historię z innego punktu widzenia jest po prostu bardzo fajna. Muszę przyznać, że ten typ narracji nawet bardziej przypadł mi do gustu. 
W książce dużo się działo, ale zauważyłam, że jest to akcja, którą można nazwać 'przejściową'. Zaczynamy od dużej dawki akcji i przychodzimy do pauzy, w której gromadzimy zapasy wiedzy. Kolejne strony pełne akcji i napięcia, i kolejna przerwa. Tak dla mnie wyglądała ta część. I mimo wszystko nie przeszkadzało mi to. Wielu powiedziałoby, że to niepotrzebne, może nudne. Mnie podoba się to kombinowanie autorki z wszelkimi wątkami. 
No właśnie! Przemieszanie wątków jest tu dosyć ważne, ponieważ pojawia się wątek miłosny. Lekko tylko wspomniany, nie wymuszony, a raczej taki lekko wychylający się na scenę zza kurtyny. Jestem strasznie ciekawa jego rozwinięcia w kolejnej części. Było to dla mnie małe zaskoczenie i muszę teraz przyznać, ze "Deadline" jest nafaszerowane zwrotami akcji i zaskoczeniami. Wiele razy łapałam się na tym, że przestawałam czytać, bo nie mogłam uwierzyć w to co działo się w książce. Czytałam z zapartym tchem i szeroko otwartymi oczami. Nie mówię już o końcówce, która prawie przyprawiła mnie o zawał serca. 
"Deadline" to także możliwość do poznania kolejnych świetnych postaci. Jest ich tu wiele, ale najbardziej podobały mi się te stare, znajome postacie, z małą uwagą. A mianowicie - postrzegane z innej perspektywy, oceniane i opisywane przez kogoś innego - a to za sprawą zmiany narracji, o czym wspomniałam wyżej. Mój przecudowny Shaun i reszta jego ekipy się nie zmieniła, ale pozostałą tą samą wspaniałą, odważną i gotową do poświęceń drużyną, która pakuje się w niewyobrażalne problemy. 
Druga część właściwie traci do pierwszej tylko kilka małych stopni, ale i tak zasługuje na szansę. Przeczytaliście "Feed" i nie wiecie czy czytać kontynuację? Bez wahania, mogę wam doradzić, że tak. Zdecydowanie. Jest to jedna z lepszych serii jakie kiedykolwiek czytałam i już nie mogę doczekać się kolejnej, niestety ostatniej części. 

Moja ocena: 5/6.


_____________



Wyzwania: Czytam Opasłe Tomiska, OkładkoweLove, Klucznik (klik w banerki ->)



ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI "PKŚ: DEADLINE" MIRY GRANT SERDECZNIE DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU SINE QUA NON. :)



Do następnego, Marta! :)

środa, 7 października 2015

"Dziedzictwo" C. J. Daugherty.

Dzień dobry!
Witam was po raz kolejny! Znalazłam trochę czasu, więc z wielką motywacją piszę recenzję! Nareszcie! :) Dziś mam dla was recenzję drugiej części serii Wybrani autorstwa C. J. Daugherty. A mianowicie "Dziedzictwo". Zapraszam do lektury! :)


Autor: C. J. Daugherty.
Wydawnictwo: Otwarte.
Strony: 400.

Zimne kalkulacje i porywy serca. Wielka polityka i szkolne troski.
Czy Allie pozna wreszcie największą tajemnicę swojego życia i rozwiąże zagadkę Nocnej Szkoły? Kim jest tajemniczy szpieg działający w Akademii Cimmeria? Czy szkoła jest gotowa na kolejny atak Nathaniela?

Kiedy zapoznawałam się z pierwszą częścią tej serii dokładnie nie wiedziałam o czym ona właściwie opowiada, a okładka kojarzyła mi się z jakimiś wampirzymi tematami. Jednak szybko się przekonałam, że to coś zupełnie innego. Nie spodziewałam się, że książka tak mi się spodoba. Niedawno przeczytałam drugą część. I wiecie co? Była jeszcze lepsza. 
Nie mam zamiaru tworzyć tutaj jakiegoś porównania dwóch pierwszych tomów, ale chcę tylko wspomnieć, że w "Dziedzictwie" o wiele więcej się dzieje niż w "Wybranych". Ta książka już od początku pędzi. Akcja w prawdzie charakteryzuje się regularnym przyspieszaniem i zwalnianiem. Muszę też przyznać, że jest to książka zaskakująca. Może czasem przewidywalna, zwłaszcza pod koniec, ale wszystko to jest spowodowane powtarzającym się schematem, który zauważył już także w pierwszym tomie. Nie jest to nic złego, bo o ile czytelnik może domyślić się zakończenia,  tyle autorka napisze to w tak przewrotny sposób, że zakończenie jest efektywne. 
Jeśli chodzi o całość książki uważam, że była bardzo wciągająca. Wątek miłosny, który pewnie bardziej ciekawi żeńskie grono czytelniczek, nie stał się najważniejszym tematem książki. Na szczęście! Często spotykałam się z seriami, które z tomu na tom zmieniały swój wątek przewodni na miłosny właśnie. Tutaj tak się nie dzieje. Autorka zwraca na to sporo uwagi, ponieważ sercowe rozterki Allie to jednak coś co przewija się od początku serii i ma spore znaczenie w fabule. 
Pierwsza część zostawiła po sobie bardzo dużo pytań. Drugi tom to rozwiązanie wielu tajemnic i spraw, jednak nie do końca. "Dziedzictwo" także nie zostawiło mnie z niczym. Skończyłam książę z kłębiącymi się w głowie kolejnymi pytaniami. To bardzo ciągnie mnie do kolejnego tomu i jestem pewna, że będzie tak z każdym kolejnym, aż do końca. 
Muszę wspomnieć o bohaterach, bo to jeden z moich ulubionych tematów. Spotkałam w drugim tomie te same postacie, 'starych znajomych', ale pojawili się także nowi bohaterowie. Co do Allie - nie denerwowała mnie. Piszę to ponieważ wielu czytelników opisuje ją jako denerwującą, niewiedzącą czego chce dziewuchę. Dla mnie jest to postać wykreowana dobrze, może lekko irytowała mnie, ale były to tylko momenty. Carter i Sylvain jak i reszta - nie zmienieni, ciągle tacy sami i charakterystyczny. Autorka nie przekształciła ich w kolejne, nowe postacie. Zadbała o to, aby pozostały takie jakie znałam, co bardzo mi się podobało. 
Podsumowując, "Dziedzictwo" było dla mnie fajną przygodą pełną akcji i niesamowitych wydarzeń. Zostawiła po sobie pytania i chęć poznania dalszych losów bohaterów. Mimo pewnego schematu pojawiającego się w serii, jest ona ciekawa i przyjemna. Jestem pewna, że przeczytam kolejne tomy z takim samym zapałem i entuzjazmem jak wcześniej. :)

Moja ocena: 5/6.


______________



Wyzwania: Czytam Opasłe Tomiska. (banerek ->)


Do następnego, Marta! :)

czwartek, 1 października 2015

Podsumowanie września + stosik #13.

Dzień dobry!
Witam was po raz kolejny na moim blogu! Skończył nam się wrzesień i zaczął październik i właściwie nawet nie wiem kiedy t się stało. Czas przeleciał mi pomiędzy placami. Może oprócz tych godzin spędzonych w szkolnych ławkach, czas naprawdę przyspieszył. :) Mam dziś dla was kolejne podsumowanie i oczywiście... kolejny stosik. :p A przecież miałam nie kupować! :o 

Zacznijmy od podsumowania książek przeczytanych we wrześniu:


#1. Wrzesień zaczęłam w bardzo doborowym towarzystwie pana Alferdo Relano i jego opowieści o historii jednej z najpopularniejszych, ciągle trwających wojen. Ta książka to oczywiście "Barca vs. Real. Wrogowie, którzy nie mogą bez siebie żyć"! Ta pozycja mi się oczywiście podobała, ale więcej o niej przeczytacie tutaj - klik. 

#2. Drugą pozycją przeze mnie przeczytaną jest "Sześć lat później" Harlana Cobena! :) Przecudowna książka, ale to raczej było do przewidzenia - wystarczyło spojrzeć na to nazwisko. Jeśli chcecie przeczytać o tym c najbardziej podobało mi się w tej pozycji to zapraszam tutaj - klik. 

#3. Ostatnią książką było "Dziedzictwo" autorstwa C. J. Dougherty. Ta część podobała mi się chyba nawet bardziej od pierwszej. Ale szczegółowo opowiem wam o niej już niedługo - pewnie na początku października. :) 

+ Zaczęłam czytać drugą część Przeglądu Końca świata, czyli Deadline. Na razie idzie mi powoli, ale zapowiada się bardzo fajnie. :)
+ Obejrzałam całe dwa sezony "The 100"  i głupio mi to pisać, ale oczywiście jest to moje jedyne usprawiedliwienie. Okay, pewnie już macie dość tych usprawiedliwień, ale to jest naprawdę solidne. Od kiedy skończyłam ten serial i muszę tyyyyyyyyle czekać na kolejny sezon, mam po prostu jakiegoś kaca serialowo - książkowego. To jest co najmniej dziwne. :p Ale teraz szczerze mogę wam polecić ten serial - jest naprawdę wspaniały. 
A o książkach dowiedziałam się już po skończeniu obu sezonów... :o

A teraz... stosik! :)


#1. #2. Niesamowite książki z serii Angielski Ogród upolowałam na wyprzedaży w Biedronce. Były dostępne tylko te dwa tytuły, a mianowicie "Mansfield Park" Jane Austen oraz "Wichrowe Wzgórza" Emily Bronte. Książki wyglądają pięknie i jestem pewna, że takie będą też wewnątrz. :)

#3. #4. Kolejne dwie pozycje to także upolowane w Biedronce skarby. Dwie pierwsze części serii o najpopularniejszym detektywie Sherlocku Holmesie trafiły na moją półkę. Są to "Studium w szkarłacie" oraz "Znak czterech" Arthura Conan Doyle'a. Te wydania i twarde okładki po prostu mają w sobie to coś, a ja nie mogę uwierzyć, że kupiłam je tak tanio. :)

#5. #6. Kolejne pozycje to egzemplarze recenzenckie od Wydawnictwa Sine Qua Non. Są to "Przegląd Końca Świata: Deadline" oraz "PKŚ: Blackout" autorstwa Miry Grant. Zaczęłam już tę pierwszą. Podoba mi się i niedługo mam plany zamieścić tutaj jej recenzję. :)

Powinnam teraz napisać coś w stylu "Okay, w tym miesiącu już nie kupuję.", ale... Właśnie kiedy piszę ten post obok mojego laptopa leży lista najciekawszych premier w październiku i książek, które muszę niedługo nabyć i przeczytać. Co się właściwie dzieje? :p

Pochwalcie się jak tam wasze stosiki i podsumowania! Czytaliście coś o czym wspominałam? Jeśli tak to dajcie znać jak wam się podobało. :) Tymczasem ja się żegnam...

Do następnego, Marta! :)