środa, 8 czerwca 2016

"Tytany" Victoria Scott.

Dzień dobry!
Dziś wolne od pracy, od szkoły już dawno, więc recenzje się piszą! :) Książka, o której będę dziś pisać to "Tytany" Victorii Scott. Jej premiera odbyła się całkiem niedawno, a ja przeczytałam ją w bardzo szybkim czasie. Czy mi się podobała? 


Autor: Victoria Scott.
Wydawnictwo: IUVI.
Strony: 334.

Odkąd tytany pojawiły się w Detroit, świat Astrid Sullivana obraca się wokół tych pół koni, pół maszyn, które dosiadane przez dżokejów startują w morderczych i emocjonujących wyścigach. Wraz z najlepszą przyjaciółką dziewczyna spędza wiele godzin na torze. Fascynują ją nie tylko emocje związane z wyścigami, ale też to, jak bardzo te zaprogramowane, półmechaniczne stworzenia wydają się prawdziwe. Astrid marzy, by kiedyś dotknąć jednego z nich.…ale też trochę ich nienawidzi. Jej ojciec stracił wszystko na zakładach bukmacherskich. Dziewczyna widzi też przepaść między bogatymi dżokejami, których stać na kosztowne maszyny do jazdy, a jej przyjaciółmi i sąsiadami, którzy czasem ostatnie pieniądze stawiają w zakładach, licząc na łut szczęścia. Ale kiedy Astrid ma szansę wystartować na jednym z tytanów w derbach, postanawia zaryzykować wszystko. Ponieważ dla dziewczyny stojącej po złej stronie toru wyścigi to coś więcej niż szansa na sławę i pieniądze. To także heroiczna walka o lepszą przyszłość. 

Nawet za wiele o niej nie usłyszałam, a książka już była na mojej półce. Najbardziej przyciągnęła mnie niesamowitą okładką, ponieważ opis przywodził mi na myśl kilka innych książek. Jednak postanowiłam się zapoznać z kolejną książką autorki "Ognia i wody". Pierwszą myślą jaka mi się nasuwa kiedy myślę o "Tytanach" to - jest ona lepsza od pierwszej serii Victorii Scott! Dlaczego? 
Zacznijmy od analizy budowy całej książki. Jest napisana z perspektywy głównej bohaterki, przez co można poznać jej przemyślenia i różne opinie. Dialogi są bardzo przystępne dla czytelnika i według mnie zabawne, ale tylko sporadycznie. Rozdziały nie są zbyt długie, co skutkuje szybszym czytaniem książki. Ale nie tylko to o tym decyduje - to także ciekawa historia, która wciąga bez reszty.
Jednak ta książka sprawia, że mam mieszane uczucia. Jest nietuzinkowa pod względem umieszczenia w historii tytanów - koni-maszyn. Ale równocześnie zdaje się być bardzo schematyczna - biedna dziewczyna, ze wspaniałymi przyjaciółmi, która walczy o swoją rodzinę - to już było. Ale najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że ten pojawiający się schemat nie działał mi na nerwy. Autorka w dobry sposób urozmaiciła historię różnymi szczegółami i stała się ona podobna do innych, ale wyróżniająca się pod różnymi względami. 
Autorka postawiła sobie na cel, iż najważniejszą częścią książki będzie udział Astrid w gonitwach i jej walka o uratowanie rodziny. I bardzo dobrze jej to wyszło. Tutaj nie było wyolbrzymiania innych części historii, po prostu skupienie na najważniejszym temacie, a poruszanie mniejszych w małych ilościach. Podobało mi się to, iż wątek miłosny nie jest tutaj szczególnie wspominany. Jak dla mnie był lekko zabawny, bardzo mnie zdziwił (tak, zdziwił!) i wydaje mi się, że był bardzo niecodzienny. 
Ważną częścią jest ukazanie więzi pomiędzy poszczególnymi ludźmi, ale nie tylko. Pani Scott pokazała tutaj wspaniałe więzy przyjaźni, tych starszych i nowszych, przedstawiła relacje rodzinne, które okazały się nie zawsze być idealne. I wreszcie, podczas czytania można zapoznać się z emocjami wiążącymi się z posiadaniem swojego konia, tytana. Niesamowite było dla mnie poznawanie tej relacji krok po kroku i jej tworzenia się. Ale zauważyć też można bezwzględny świat ludzi bogatych oraz świat rywalizacji. Były momenty w tej historii, kiedy było to mocno uwypuklone.
Postaci jakie stworzyła autorka da się lubić. Główna bohaterka, czyli Astrid, jest typem dziewczyny, którą od razu bym polubiła. Otwarta, wesoła i gotowa do poświęceń. Jej opinie, posunięcia i wybory nie były dla mnie głupimi wymysłami nastolatki, ale dojrzałymi decyzjami dojrzewającej kobiety. Reszta postaci także wydaje mi się być wykreowana w godny sposób, a szczególnie polubiłam Gałgana, który z każdym dniem, kiedy myślę o tej książce, staje się moim ulubionym bohaterem. Za to jedna z postaci, czyli Hart - jak dla mnie bezpłciowy, bezosobowy bohater, może wymyślony trochę na siłę. To jest jeden z tych nielicznych momentów, kiedy nie zakochuję się w tym przystojnym, młodym bohaterze bez wad, ale chętnie wyrzuciłabym go z historii. Dziwne uczucie... :p
Na koniec autorka serwuje dramatyczne zakończenie, które jednocześnie jest bardzo dobre oraz momentami lekko wzruszające. Właśnie przez taki koniec nie jestem pewna, czy pani Scott jeszcze kiedyś napiszę jakąś historię zawierającą się w świecie tytanów. Ale jeśli - biorę w ciemno, ponieważ lubię dobrze bawić się podczas czytania, a tutaj miałam to zagwarantowane. Książka opowiada o przyjaźni, walce o rodzinę, prawdziwej rodzicielskiej miłości oraz więziach, które tworzą się niespodziewanie i czasem niepożądanie, a jednak. Książkę bardzo gorąco polecam! :)

Moja ocena: 5-/6.

______________

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu IUVI! :)

Do następnego, Marta! :)

2 komentarze:

  1. Nie jestem przekonany do tej pozycji... To chyba nie do końca moje klimaty. W pierwszej kolejności sięgnę chyba po Ogień i wodę tej autorki, które trochę bardziej do mnie przemawiają :)
    http://mybooktown.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam niczego tej autorki i chyba muszę to zmienić. Nie wiem Czy Tytany będą moją pierwszą powieścią, chyba wezmę coś innego ;)

    OdpowiedzUsuń