czwartek, 25 maja 2017

"Mroczna Toń" A. J. Banner.

Dzień dobry!
Jestem tutaj dzisiaj z recenzją, którą bardzo trudno mi było napisać. Nie jest ona pozytywna i w ogólnie nie wiedziałam od czego zacząć. Ale jednak mi się udało, więc sami przekonajcie się co poszło nie tak. :o


Autor: A. J. Banner.
Strony: 294.
Wydawnictwo: HarperCollins Polska

Znam łacińską nazwę każdej rozgwiazdy, ale nie pamiętam własnego nazwiska. Wszystko jest dla mnie nowe, czuję się jak zafascynowane światem dziecko, a nie trzydziestoczteroletnia kobieta wracająca do zdrowia po urazie głowy. Podobno uczyłam na uniwersytecie w Seattle, ale nie pamiętam. Miałam życie. Teraz mam tylko tę wyspę, męża, który nie odstępuje mnie na krok i dziwny, powracający sen.

W rzadkich przebłyskach pamięci układam mozaikę ze wspomnień, która różni się od tego, co mówi Jacob. Coraz bardziej zdezorientowana krok po kroku docieram do prawdy, ale ktoś próbuje mi przeszkodzić. Muszę być szybsza.

Opis był bardzo interesujący, więc strasznie zaciekawiło mnie to, jaka będzie sama książka. Podeszłam do niej z troszkę wyższymi oczekiwaniami. Zawiodłam się jednak na całej linii. Wiele rzeczy poszło nie tak, a mogło być tak dobrze... 
Jedyną dobrą rzeczą jaką udało mi się znaleźć w "Mrocznej Toni" był sam początek. Było to dobre wprowadzenie w historię. Kiedy czytałam nie gubiłam się w nowych faktach, wszystko było starannie wyjaśnione. Historia układała się w logiczną całość. Potem wszystko zaczęło się psuć. Im dalej, tym gorzej. Po około pięciu rozdziałach wiedziałam jakie czeka mnie zakończenie. Jeszcze z małą nadzieją, iż tak nie będzie kontynuowałam czytanie. Jednak się przeliczyłam. Moja ocena nie jest najniższa tylko dlatego, że autorka dobrze zaczęła tą historię. Zakończenie nie wzbudza żadnych emocji.
Fabuła mi się spodobała. Miała być ciekawa, a po opisie wydawała mi się tylko trochę przypominać znane już schematy. Okazała się być bardzo, ale to bardzo, schematyczna, pełna dziur fabularnych i do bólu przewidywalna. Dodatkowo cała historia strasznie się dłuży, jest nudna i tylko przez bardzo małą część książki naprawdę dzieje się coś godnego uwagi. Zwroty akcji, które się w niej pojawiają są dosyć słabe. Jeśli te wydarzenia, które miały być 'zaskakujące' w ogóle można nazwać zwrotami akcji... Tylko raz podczas czytania powiedziałam sobie: 'O, tego się nie spodziewałam'. Raz!
Ogólnie cała historia jest jakoś naciągana, powinnam w nią od razu uwierzyć i zastanawiać się jak się dalej potoczy, ale tak nie było. Pojawiają się wątki, które zupełnie się gubią lub nie wnoszą nic do fabuły, są bezpodstawne. Do tego wszystkiego dochodzą dialogi, które w połowie są w miarę dobrze skonstruowane, ale druga połowa to wymuszona, bezsensowna gadanina.
Przechodzimy do bohaterów, a szczególnie do głównej postaci - Kyry. Po opisie można spodziewać się silnej bohaterki, która mimo utraty pamięci walczy o swoje wspomnienia, jest silna i się nie poddaje. Jednak tutaj Kyra to postać, która właściwie oprócz rozmyślania nad swoim ciężkim losem, jeżdżeniem na rowerze i spotykaniu nieznajomych, nie robi nic. Jest strasznie irytująca. Powinnam jej współczuć i kibicować, ale jej bohaterka nie wywołuje u mnie żadnych emocji i to co się z nią stanie wcale mnie nie obchodzi. Postać Jacoba - męża Kyry - jest równie sztuczna i płaska jak główna bohaterka. Już bardziej podejrzanym i dziwnym autorka nie mogła go stworzyć...
Podsumowując, opis obiecuje bardzo wiele, mimo, iż można się domyślić, że historia będzie powielać pewne schematy. Nie myślałam jednak, że będzie aż tak źle. Oczekiwałam naprawdę dobrej historii, pełnej zaskoczeń. Niestety to się nie udało. I mimo dość dobrego początku, autorka zawaliła całą resztę.

Moja ocena: 2/6.

______________

Za możliwość książki dziękuję wydawnictwu HarperCollins Polska. :)
______________

Do następnego, Marta! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz