sobota, 25 kwietnia 2015

PIERWSZE URODZINY BLOGA!

Hej!
Witajcie w jeden z najważniejszych dni w 'życiu' mojego bloga! Tak, tak to właśnie dziś Let's read books kończy rok! Dokładnie rok temu, 25 kwietnia 2014 roku, postanowiłam go założyć i dalej już wiecie jak wszystko się potoczyło! Zapraszam Was na krótkie podsumowanie mojej działalności! :)))


Wszystko zaczęło się od mojej miłości do książek, przecież bez tego by się nie obeszło! :) Tak więc pewnego dnia postanowiłam dołączyć do Blogosfery i przekonać się czy dam radę prowadzić bloga należycie. Założyłam go równo rok temu i dodałam na nim pierwszy post - oczywiście powitalny. :) Nawet nie potrafię opisać emocji jakie czułam kiedy uświadomiłam sobie, że to dzieje się naprawdę. Już teraz dziękuję wszystkim osobą, które wspierały mnie od samego początku, a niektórym wręcz za to, że same mnie popchnęły do założenia bloga. :3
Początki były trudne. Wiadomo: "Najtrudniejszy pierwszy krok...". I rzeczywiście. Dodawałam recenzje i różne posty okołoksiążkowe, ale bałam się, że nie dam rady wbić się w Blogosferę. Jednak okazało się, że "... potem łatwo mija rok". No dobra, może nie tak łatwo, bo jest to duże zobowiązanie, ale jest coś co za każdym razem - zamiast podcinać - dodawało mi skrzydeł. 
Co to było? Oczywiście WY! Obserwatorzy, których przez cały rok uzbierało się tutaj aż 74! O mamuniu! Nawet nie mam słów jakimi mogłabym wam stuprocentowo podziękować! Dla was może to być tylko kliknięcie w słowo 'obserwuj' i czytanie tego co tutaj napisałam, ale dla mnie jest to coś niewyobrażalnie wspaniałego! Każdy komentarz, obserwacja, kolejne wyświetlenie! Za to wszystko bardzo, bardzo, bardzo Wam wszystkim dziękuję! Jesteście niesamowici i mam nadzieję, że wiecie iż bez was nic z tego by nie wyszło! :) :*
No to teraz zrobi się trochę nudniej, ponieważ podam małe statystyki :p Rok istnienia bloga przyniósł za sobą: 

#1. 74 obserwatorów (każdego z Was kocham! :)) )
#2. ponad 6600 wyświetleń!
#3. 73 posty (które zawierają recenzje jaki i posty okołoksiążkowe :) )
#4. 336 komentarzy (dziękuję bardzo!)
#5. współpracę z Wydawnictwem Sine Qua Non (któremu także bardzo gorąco dziękuję!)

Czas na podziękowania! Znowu... :p
Na początku chciałabym najbardziej podziękować Beacie, Sandrze i Karolinie, które najbardziej mnie wspierały na początku, kiedy było bardzo trudno, i są ze mną aż do dzisiaj! Nigdy Wam tego nie zapomnę, bo to co osiągnęłam udało się także dzięki Wam! Dziękuję, że nie pozwoliłyście mi się poddać! <3
Zdecydowanie po raz kolejny muszę serdecznie podziękować wszystkim obserwatorom, którzy byli ze mną przez cały rok i tym, którzy stopniowo dołączali co jakiś czas do ich grona. Serdecznie Wam wszystkim dziękuję!! <3
Dziękuję serdecznie Wydawnictwu SQN za to, że mi zaufali i mam nadzieję, że się nie zawiedli oraz, że  zostaną ze mną oby jak najdłużej! Dziękuję
Ogólnie to ten post mógłby składać się tylko z słów podziękowań, a i tak nie wyrażałoby to mojej wdzięczności! Zatem jeszcze raz ogromne, wielkie, stokrotne:

DZIĘKUJĘ!!! :))))

Osiągnęłam wiele, ale ciągle wpadam na nowe pomysły i ma nadzieję na ich zrealizowanie. Chciałabym przeżyć z Wami kolejny, tak samo pełen emocji, rok. Mam nadzieję, że jakoś ulepszę bloga i wydarzy się jeszcze więcej niż w tym niesamowitym roku. Uwielbiam być zobowiązana do prowadzenia tego bloga i jest dla mnie samą przyjemnością zajmowanie się nim. Dlatego obiecuję, że w najbliższym czasie - i mam nadzieję, że już nigdy -  na pewno nie zaprzestanę blogowania! Myślałam nad założeniem fanpage'a na Facebook'u, ale nie jestem jeszcze co do tego pewna. Jeśli zdecyduję się to zrobić na pewno Was o tym poinformuję! Jeśli chcecie możecie odwiedzać mojego Instagrama (klik). Może nie jest on profilem bloga, ale właściwie cały składa się z postów o moich książkach i o tym co aktualnie czytam. Zapraszam! :)
Z okazji urodzin blog 'przekazał' mi, że życzyłby sobie jeszcze większej liczby wyświetleń, kolejnych nowych obserwatorów i wielu, wielu nowych postów. Dołączam się do tej listy życzeń z ogromną radością i entuzjazmem! :)))

Jeszcze raz serdecznie dziękuję. A teraz już się żegnam, bo użyłam w tym poście dziesięć razy słowa 'dziękuję' i boję się, że już nie przestanę! :p
Do następnego, Marta! <3

wtorek, 21 kwietnia 2015

"Ciemność płonie" Jakub Ćwiek.

Hej!
Witam was w ten cudowny, słoneczny dzień! Jaki ja mam dziś humor! :p Mam nadzieję, że i wy jesteście dziś weseli. :))) Jestem tutaj dziś, aby popisać troszkę o książce polskiego autora Jakuba Ćwieka, która jest przedstawicielką polskiej fantastyki. A jakie wywarła na mnie wrażenie? O tym już za chwilę. Pamiętajcie, że "Ciemność płonie". Zapraszam! :)






Autor: Jakub Ćwiek.
Wydawnictwo: Sine Qua Non.
Strony: 320.

Dworzec to jedyne bezpieczne miejsce.
Ciemność tu nie zagląda.
Na razie... 
Przerażająca podróż po tonących w ciemności Katowicach. Katowice Główny to miejsce, przez które przewijają się dziennie tysiące ludzi. Większość pojawia się tam na moment, część została na znacznie dłużej. Bezdomni. Wybrani. Niegdyś mieli rodziny, pracę, wiedli mniej lub bardziej szczęśliwe życie. Dziś mają tylko siebie i stare, śmierdzące dworcowe hale. Wybrała ich bowiem Ciemność. Zapłonęła i nigdy już nie zgasła. Natalia – studentka kulturoznawstwa – w podzięce za pomoc oddaje starszemu mężczyźnie znalezioną w portfelu monetę. Nieświadomie bierze tym samym na siebie cudze przekleństwo. Już wkrótce i dla niej zapłonie Ciemność, zamieniając jej życie w horror. Ratunku może szukać tylko wśród podobnych sobie. Dworzec Katowice czeka…

Muszę na wstępie przyznać, że od dawna ciekawił mnie pan Jakub. Oczywiście jeśli chodzi o jego książki. Kiedy usłyszałam o premierze "Ciemność płonie", pomyślałam, że mogę zaryzykować i przekonać się wreszcie czy spodoba mi się to co tworzy autor. Nie zawiodłam się. 
Nie do końca potrafię opisać tę książkę. A już na pewno nie po takim zakończeniu. Jednak przekonała mnie ona, że nie warto odstawiać innych polskich autorów tylko dlatego, że sparzyliśmy się już do nich na samym początku. Przypadł mi do gustu pomysł autora, a to jak poświęcił się dla tej książki jest dla mnie czymś niewyobrażalnym. 
"Ciemność..." jest stawiana pod znakiem horroru. Ale ja się nie bałam. Dla mnie była to bardzo fajnie napisana, postawiona na wysokim poziomie fantastyka. Podobało mi się to, że rozdziały zachęcały mnie do dalszego czytania, poprzez pozostawienie za sobą wielu pytań. Przyznaję, że akcja się rozkręcała. Nie była jednak błyskawiczna, a punkt kulminacyjny pojawił się i zniknął można powiedzieć tak 'cicho', że prawie tego nie zauważyłam. Jednak dało się odczuć mocniejsze fragmenty. 
Bohaterowie to wielki plus powieści. Polubiłam ich, za wszelką cenę im kibicowałam. A najbardziej polubiłam ich za realizm. Autor ukazał nam prawdziwe osoby, nie sztucznie stworzone płaskie postacie bez jakichkolwiek charakterystycznych cech. Było w nich coś co sprawiało, że czułam się jakbym przebywała na dworcu razem z nimi. To nie całe otoczenie tworzyło tę aurę, ale właśnie oni. Brawa dla pana Jakuba za coś tak niesamowitego! 
Historia przedstawiona w powieści była ciekawa i zdecydowanie inna niż wszystkie. Nigdy wcześniej nie słyszałam o czymś takim, dlatego też książkę można odczuć jako unikat. Niestety nie jest idealna, bo czegoś mi brakowało. Może jest to ta brakująca cząstka, której mi brakowało do dopełnienia idealnego horroru?
Szczerze przyznaję, że "Ciemność płonie" była dla mnie dobrą przygodą, ale myślę, że nie jest to horror. Za to znów zaczęłam wierzyć w polską fantastykę i na powrót przypomniałam sobie o innych polskich autorach, których książki muszę przeczytać.
"Ciemność płonie"jest książką godną polecenia, ale nie wiem czy najbardziej wymagający czytelnicy, będą stuprocentowo zadowoleni. Jak już mówiłam - mnie powieść się podobała, ale nie pozostawiła po sobie w mojej głowie zamętu mimo tak ciekawej końcówce, która obfituje w wiele pytań i emocji. Zdecydowanie sięgnę po inne książki tego autora. 

Moja ocena: 4,5/6.

_______________



Za możliwość przeczytania "Ciemność płonie" Jakuba Ćwieka serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non!! :)

Wyzwania: 
Klucznik, OkładkoveLove ( klik w banerki po prawej stronie bloga -> )


A teraz uciekam czytać "Serenę" Rona Rasha! Ohoho, czuję, że to będzie coś wspaniałego! :)
Do następnego, Marta! :)

środa, 15 kwietnia 2015

"Jumper" Steven Gould.

Dobry wieczór!
Witam was po tygodniu nieobecności! Tak, tak po tygodniu. Dodawałam posty co najmniej dwa razy w tygodniu, a teraz wszystko złożyło się na jeden czas. Same osiemnastki znajomych, kursy na prawo jazdy, szkoła... Ale muszę znaleźć czas, bo zdałam sobie sprawę, że już niedługo blog ma rok! Czekam niecierpliwie! :) Dziś jednak nie będziemy narzekać na brak czasu itp. Zabieram was w podróż do wnętrza książki o chłopaku, który odkrywa, że jest "Jumperem" autorstwa Stevena Goulda!



Autor: Steven Gould.
Wydawnictwo: Amber.
Strony: 285.

Siedemnastoletni David Rice jest kompletnie zaskoczony, kiedy odkrywa, że potrafi przemieszczać się w przestrzeni. Szybko jednak uczy się kontrolować swój niezwykły talent. I wykorzystywać go: najpierw, żeby zdobyć pieniądze, potem - żeby się zemścić za śmierć najbliższej osoby.  Bez komory teleportacyjnej. Bez technologii a la Star Trek. Bez obawy, że twoje molekuły pomieszają się z molekułami - dajmy na to - muchy. Tylko jeden człowiek jest w stanie się teleportować: JUMPER.

Już jakiś czas temu zauważyłam "Jumpera" na półce w bibliotece. Zaciekawiła mnie okładka, a przed wszystkim tytuł. Przypomniało mi się, że słyszałam o filmie, ale jeszcze go nie widziałam. Kiedy pewnego wieczoru film na podstawie tej książki był emitowany w telewizji, nie mogłam się oprzeć i go obejrzałam. Teraz wiem, że to był błąd. Choć myślę, że moja opinia przed filmem i po filmie byłaby taka sama. Muszę przyznać, że film jest lepszy.
Zacznijmy od tego, że przemieszczanie się w przestrzeni strasznie mnie zaciekawiło. Lubię fantastykę, a teleportacja jest bardzo fajna. W książce wiele razy było ukazane 'skakanie' i autor dobrze przedstawił odczucia głównego bohatera, który dopiero co poznawał swój talent. Spodobał mi się sposób w jaki wykorzystywał teleportację. I na tym skończę z plusami.
Może trochę będzie wam się wydawało, że za mocno przyrównuję film do książki, ale trochę muszę tu napisać, żebyście mieli obraz tego co przeczytałam.
Na pierwsze danie - główny bohater. O nie. Jeszcze tak dziwnego bohatera literackiego nie było. Okay, rozumiem. W dzieciństwie David wiele przeżył. Ale to nie usprawiedliwiało jego zachowywania się jakby ciągle był małym dzieciakiem. Mogę stwierdzić, że autor wykreował go na bardzo płaczliwego chłopaka. Kto lubi postacie, które ciągle płaczą? Jeśli chodzi o inne postacie to niektóre z nich były lekko sztuczne. Nie polubiłam Millie, tak jak autor chciał abym polubiła. Wydawała mi się trochę pusta i często mnie irytowała. Przy okazji - wątek miłosny? Nie było najgorzej, ale jak dla mnie za słodko.
Fabuła była naciągana. Działo się coś, bo się działo. Wiało nudą, a połowa książki to po prostu opis życia Davida i jego rozmyślań nad tym czy postępuje dobrze czy nie. Nie pojawili się inni 'skoczkowie' - a to mogłoby może dodać książce tego polotu, którego jej brakowało. Szkoda, że tak jak to był w filmie, autor nie dodał postaci palladynów - czyli postaci wrogo nastawionych do skoczków.
Nie podobało mi się to, że "Jumper" mnie nie zaskoczył pod żadnym względem. Praktycznie cała książka to jego życie i realizowana zemsta.Trochę nudna, z lekko podrywającymi momentami książka, która w żadnym stopniu mnie nie zafascynowała. 
W filmie reżyser namieszał, dodał palladynów, skoczków, tajemnice i dziwne sprawy. Dlatego uważam, że był on lepszy od książki. Po prostu ciekawszy, z większą dawką akcji. "Jumper" nie zmienił mojego życia i strasznie się na nim zawiodłam. Po obejrzeniu tego filmu miałam nadzieję, że będzie równie dobra. Niestety się przeliczyłam. 
Czy mi szkoda? Zdecydowanie, bo długo i bardzo opornie mi szło przeczytanie "Jumera", ale przynajmniej mogę zgodzić się ze zdaniem niektórych, że pewne filmy są lepsze od ich pierwowzorów - książek.

Moja ocena: 2,5/6.

______________


Wyzwania:


Do następnego, Marta! :)

środa, 8 kwietnia 2015

"Busem przez świat. Wyprawa pierwsza" Karol Lewandowski.

Dzień dobry!
Witam was serdecznie niestety już po świętach. Chyba każdy się ze mną zgodzi, że za krótko trwały i ten powrót do normalnej codzienności jest trudny... Przynajmniej dla mnie! :p Nie jestem zadowolona z mojego bilansu czytelniczego, bo przez ten wolny czas przeczytałam tylko jedną książkę i był to "Jumper" Stewena Goulda. Niedługo recenzja. A dziś postaram się naskrobać co nieco o książce - dzienniku z podróży. Coś zupełnie nowego dla mnie, ale jakże niezwykłego. Zapraszam na podróż "Busem przez świat. Wyprawa pierwsza" Karola Lewandowskiego. :)




Autor: Karol Lewandowski.
Wydawnictwo: Sine Qua Non.
Strony: 332.

Mówili nam, że to niemożliwe. Nikt busem kupionym za grosze nie przejedzie ze Śląska na Gibraltar. A już na pewno nie pięciu facetów bez doświadczenia. Mieliśmy zapał zamiast pieniędzy, łąkę zamiast łóżka i wiecznie psującą się skrzynię biegów. A jednak nam się udało. W szalonej podróży kolorowym samochodem spotkaliśmy paru złych ludzi, za to mnóstwo dobrych. Uciekaliśmy przed bykiem i niedźwiedziem, trafiliśmy do powieści Stephena Kinga i balowaliśmy z pastorem. Widzieliśmy najpiękniejsze miejsca w Szwajcarii, Włoszech, Francji i wielu innych krajach, poznaliśmy każdy rów przy drodze i spoglądaliśmy na Afrykę z samego krańca Europy. Potem nas aresztowano. Ta książka jest świadectwem naszej podróży. Opowiada o tym, że każde marzenie może się spełnić.

Zacznijmy od tego, że jestem z tej grupy ludzi, która bez podróżowania nie wyobraża sobie życia. Mam wielkie marzenia, ale większości jeszcze nie spełniłam - mam przecież czas. W związku z tym wszystko co jest związane z podróżami - programy podróżnicze, informacje o przeróżnych rejonach świata, książki - bardzo mnie ciekawią i inspirują. Nie mogłam obojętnie pominąć okazji przeczytania "Busem przez świat". Och, jakże jestem na tę książkę zła. 
Poznajemy pięciu kumpli, którzy postanawiają, podróżując tanim, trochę rozlatującym się busem, pojechać na Gibraltar. I tu się wszystko zaczyna. Po krótkim i treściwym wstępie, gdzie zaznajamiamy się z przygotowaniami i lepiej poznajemy chłopaków, ruszamy w trasę. Razem z nimi. 
Wspominałam, że jestem strasznie zła na "Busem przez świat". I to jest prawda! Ta książka ukazuje wszystko co jest ważne, aby spełnić swoje marzenia. Upór, optymizm i wiara w siebie. Po jej przeczytaniu po prostu umierałam z zazdrości, jaką zaczęłam żywić do tych chłopaków. Postanowiłam, że kiedyś ja także wybiorę się w podróż z przyjaciółmi busem przez Europę. 
Podobał mi się bardzo styl pisania autora. Chłopak pisał niewymuszenie, swobodnie i prawdziwie. Był jednym z uczestników i, jak wspominał w książce, 'samozwańczym pomysłodawcą' wyprawy. Nigdy nie myślał o napisaniu książki, czy czymś podobnym. I to jest właśnie jego fenomen. To co napisał jest strasznie zabawne i naturalne, nie ma w tym sztuczności, na której czasem kończą niektórzy autorzy. Nie napisał tej książki dla pieniędzy. Chciał pokazać czytelnikom, że warto wierzyć w swoje marzenia i je spełniać oraz że nie potrzeba do tego dużych środków pieniężnych. Przecież nie o to chodzi, a o dobrą zabawę i piękne wspomnienia!
"Busem przez świat. Wyprawa pierwsza" porusza dogłębnie. Mobilizuje do pozytywnego myślenia i napawa optymizmem. Ukazuje poważny świat za pomocą żartów i odkrywa różne oblicza ludzi. Wiadomo, że na co dzień też spotykamy ludzi miłych i tych bardziej szorstkich, ale tutaj widzimy stosunek do podróżujących. Nie nie jest to tylko dziennik z podróży. Można doszukać się w nim także części pamiętnika. Kiedy to Karol ukazuje cząstkę siebie i każdego z jego przyjaciół w trudnych momentach podróży i w czasie niesamowitej radości. 
Książka dorównuje - humorem i ciągle pędzącą akcją - wielkim powieściom przygodowym, a niektóre nawet bije na głowę. Bo nie jest to tylko płytka opowieść o przyjaciołach, którzy postanowili spełnić marzenie. To opowieść o poświęceniach, dążeniu do celu i pokonywaniu życiowych trudności. "Busem przez świat" otworzyło mi jeszcze szerzej oczy na świat i zapaliło we mnie żądzę podróżowania po całym świecie jeszcze bardziej. Teraz tylko z cierpliwością jest mi dane czekać na kolejną część i kolejne opowieści z podróży chłopaków, którzy stali się nie tylko postaciami z książki, ale i kimś kogo mogę naśladować. 

Moja ocena: 6/6.

______________

Za możliwość przeczytania "Busem przez świat. Wyprawa pierwsza" autorstwa Karola Lewandowskiego serdecznie dziękuję wydawnictwu Sine Qua Non!!! (klik <- zapraszam! :) )

Wyzwania: 



Do następnego, Marta! :)

środa, 1 kwietnia 2015

Podsumowanie marca + stosik #7

Dzień dobry! 
Jak wszyscy wiecie marzec się skończył, więc wszyscy robią podsumowania miesięczne. Tak samo jak ja. Nie wiem dlaczego, ale jest to chyba mój ulubiony rodzaj postów! :p Biało na czarnym ile się przeczytało, co się przeczytało, a czego się nie zdążyło. Równocześnie jest to spowiedź z wydanych pieniędzy! To już jest mniej przyjemne... :p 
Zacznijmy od podsumowania! W marcu przeczytałam sześć książek, stosik prezentuje się tak:




#1. Miesiąc rozpoczęłam z niesamowitym "Endgame" Jamesa Freya & Nilsa Johnsona - Sheltona <3, które otrzymałam od wydawnictwa SQN. To był świetnie spędzony czas. Książka jest naprawdę bardzo dobra, a jeśli nie widzieliście jeszcze recenzji to zapraszam tutaj - klik.

#2. Następnie rozpoczęłam moją jakże płaczliwą i wzruszającą przygodę z książką "Robert Enke. Życie wypuszczone z rąk" Ronalda Renga (także od wydawnictwa SQN). To było coś. Książka rzuciła mnie na kolana, nigdy wcześniej tak nie płakałam jak po tej publikacji. Polecam!!! Recenzja tutaj - klik.

#3. Z mojej półki już od dawna wołała mnie druga część trylogii autorstwa Marie Lu, czyli "Legenda. Wybraniec". Miło było wrócić do starych znajomych. Książka była świetna, a szerzej o tym co mi się podobało tutaj - kilk.

#4. Do kolejnej książki zmusiły mnie szkolne obowiązki i ciągle wisząca nade mną ciemna chmura ze strasznym napisem 'MATURA'. Naprawdę nie chciało mi się czytać lektury, ale okazało się, że "Wesele" Stanisława Wyspiańskiego nie było najgorsze, a w dodatku przeczytałam jej w trochę ponad trzy godziny!

#5. Po "Odłamki" Ismeta Prcicia sięgnęłam od razu po zakończeniu lektury. To była naprawdę dobra, mocna i realistyczna książka. Niesamowity debiut literacki, które recenzję także już napisałam. Znajdziecie ją tutaj - klik.

#6. Dwa ostatnie dni marca upłynęły mi pod znakiem cudownego "Busem przez świat. Wyprawa pierwsza" Karola Lewandowskiego. Książka jest cudowna, zabawna i pełna entuzjazmu. Chętnie zdradziłabym więcej, ale o tej książce będę pisać prawdopodobnie w dzień po świętach. Muszę się tylko przyznać, ze strasznie chcę już mieć w swoich łapkach drugą część! <3

A teraz czas na stosik marcowy, czyli to co tygryski lubią najbardziej! :)




#1. Korzystając z przecen na stronie taniaksiazka.pl z okazji piątku trzynastego zakupiłam "Czerwoną Królową" Victorii Aveyard! Tak tanio i to jeszcze jest książka prawie z premiery! Od dziś nazywajcie mnie Mistrzem Niskich Cen! 8-)

#2. Jakże mogłabym przejść obojętnie obok biedronkowej wyprzedaży! Planowałam zakupić "Serenę" Rona Rasha, a ona nagle w Biedronce! Jaka byłam szczęśliwa, bo wiele zaoszczędziłam! Kolejne objawienie Mistrza! :D

#3. "Odłamki" i "Busem przez świat. Wyprawa pierwsza", o których już wspominałam, przybyły do mnie od wspaniałego wydawnictwa Sine Qua Non! Bardzo dziękuję, a Was zapraszam na ich stronę klikksiążkiklik

Tak właśnie prezentują się moje zdobycze i osiągnięcia w marcu! Jestem ciekawa jak wam poszło i czy coś wpadło wam w oko! :) A teraz, korzystając z okazji... 

Wesołych świąt Wielkanocnych, pysznego jajka i oby w Lany Poniedziałek woda nie lała się tylko z nieba! :))

Do następnego, Marta! :)