wtorek, 20 września 2016

"Clovis LaFay. Magiczne Akta Scotland Yardu" Anna Lange.

Dzień dobry! 
Już od jakiegoś czasu nie czytałam książki polskiego autorka, która tak by mnie zachwyciła! :) Zapraszam do zapoznania się z moją opinią na temat świata Clovisa LaFaya wykreowanego przez Annę Lange! :)


Autor: Anna Lange. 
Wydawnictwo: Sine Qua Non.
Strony: 448.

Clovis LaFay ma kłopoty rodzinne. Nieżyjący już ojciec miał reputację czarnego maga, znacznie starszy przyrodni brat jest wrogo nastawiony, a dzieci tego ostatniego… No cóż, na pewne zaburzenia nie ma jeszcze nazw – jest rok 1873 – co nie znaczy, że nie istnieją te zjawiska. John Dobson, dawny przyjaciel Clovisa i nadinspektor świeżo utworzonej jednostki wydziału detektywistycznego londyńskiej policji metropolitalnej również ma liczne problemy. Z pieniędzmi nie jest najlepiej, z prowincji przyjechała młodsza siostra, podwładni krzywo patrzą na zwierzchnictwo młodego eksporucznika artylerii, a najgorsze, że w Londynie drastycznie brakuje egzorcystów! Alicja Dobson waha się: zamążpójście czy pielęgniarstwo? Sęk w tym, że konkurenci się nie tłoczą, a zajęcia z magii leczenia na kursie pielęgniarskim okazały się nie całkiem tym, na co miała nadzieję. Clovis LaFay chętnie służy pomocą w tym drugim problemie, a kto wie, może i w pierwszym? Chociaż czegoś się jakby boi…

Magia, wiktoriańska Anglia i świetna okładka najbardziej zachęciły mnie do sięgnięcia po tę pozycję. Właściwie nie wiedziałam czego się spodziewać, ponieważ opis nie był jednoznaczny. Dla wszystkich tych, którzy są jeszcze przed lekturą książki Anny Lange - nie czytajcie opisu! I tak nie przygotuje was on na to co otrzymacie na kartach powieści "Clovis Lafay. Magiczne Akta Scotland Yardu". 
Akcja może i nie porywa od pierwszych stron, ale z każdym rozdziałem rozkręca się coraz bardziej. Według mnie autorka poradziła sobie z problemem, który często dotyka polskich autorów (i nie tylko) - długie, nużące opisy zamieniła w bardzo ciekawe i obrazowe, a czasem zajmujące nawet kilka stron wywody na pewne temat. Autorka ukazała lekkość swojego pióra, niezmuszanie się do pisania. Jej styl jest bardzo zrozumiały i ciekawy. Pani Lange potrafiła rozbudzić mnie zwrotami akcji w tej książce, kiedy czytałam w godzinach bardzo późnych. Trzeba także przyznać, że autorka jest mistrzynią zabawnych dialogów, w które niesamowicie potrafi wpleść nutkę niezręczności i dużą dawkę śmiesznych stwierdzeń i ciętych ripost. To wszystko sprawia, że czytanie tej pozycji staje się bardzo przyjemne i nie męczące. 
Książka jest zrozumiała dla czytelnika, ponieważ pani Lange przeplata przez całą powieść dwie sekcje uzupełniające się wzajemnie. Często rozdział kończyłam z wieloma pytaniami, a odpowiedzi dostawałam po przeczytaniu kolejnych stron. To wszystko było bardzo zaskakujące i często przyprawiało mnie o szybsze bicie serca. Nowe fakty, duża dawka zwrotów akcji i punkt kulminacyjny, który wbija w fotel i budzi przeróżne emocje. Już dawno tak dobrze nie bawiłam się przy czytaniu polskiej fantastyki. Ale to nie wszystko.
Często narzeka się na wątki romantyczne. I nie ma co się dziwić. Jednak tutaj autorka postarała się o to, iż ów wątek był tak subtelny, że chciałoby się go więcej. Miłość w książce pani Lange jest pełna niezręczności, a czasem fantastycznie bezpośrednia; cicha i nie skradająca głównego wątku, lekko nakreślona, a przy okazji przedstawiająca charakterystyczne zwyczaje w wiktoriańskiej Anglii. Na kartach całej powieści można się z nimi zapoznać i przekonać, że autorka w napisanie tej książki włożyła sporo serca oraz pracy.
Wiktoriańskie zwyczaje łączą się z niepowtarzalnym klimatem książki i bardzo dobrze wykreowanym światem. Podczas czytania czułam się jakbym razem z bohaterami przemierzała ulica Anglii oraz rozwiązywała magiczne sprawy. I tutaj muszę także wspomnieć o magii, bez której ta książka była by bardzo uboga i pewnie nudna. Stworzony został ciekawy system magiczny pełen fantastycznych sformułowań i różnych kategorii magii. Sama ta cząstka powieści powinna być dla Was jednym z najbardziej przyciągających do niej czynników. 
A teraz czas przejść do bohaterów książki, którzy mnie oczarowali (pewnie przez ich magię... :p) i stali się moim najlepszymi przyjaciółmi na każdy wieczór, który spędzałam z tą pozycją. Szczególnie polubiłam trójkę głównych bohaterów, czyli samego Clovisa LaFaya, który okazał się być ujmującą, bardzo charakterną postacią pełną zagadek, oraz rodzeństwo Dobsonów. Każda z tych postaci jest bardzo ciekawa i zdecydowanie pełnowymiarowa, jakby autorka opisywała realne osoby. Nie tylko ci trzej bohaterowie mnie zachwycili, ponieważ reszta mimo, że to postaci poboczne, były wykreowane w nietuzinkowy sposób. Każda z nich przedstawiała różne cechy i zachowania. Bardzo duży plus za świetne postaci. 
Podsumowując, muszę napisać, iż po tej książce nie spodziewałam się dużo, ale cały czas byłam pełna nadziei, że będzie to pozycja, która mnie zaskoczy. I tak się stało. Opis nie oddał wspaniałości tej książki oraz wszystkich jej świetnych aspektów. Tak więc serdecznie zachęcam do sięgnięcia po tą pozycję, a teraz pozostało mi tylko oczekiwanie, czy autorka stworzy coś jeszcze w tym fantastycznym świecie. :)

Moja ocena: 5/6. 

_____________


Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non!! :)

_____________


Do następnego, Marta! :)

wtorek, 6 września 2016

"Biuro Podróży Samotnych Serc: Kierunek Tajlandia" Katy Collins.

Dzień dobry! 
Dziś mam zamiar napisać wam co nieco o książce, która mimo bardzo kiczowatego tytułu okazuje się nie być tak bardzo płytka, mimo kilku minusów. Przed wami "Biuro Podróży Samotnych Serc: Kierunek Tajlandia" Katy Collins. :)


Autor: Katy Collins. 
Wydawnictwo: Harper Collins Polska.
Strony: 302.

Zamiast upinać welon i iść do ołtarza, Georgia spędza swój wielki dzień, zastanawiając się, dlaczego jej ślub diabli wzięli.
Za radą przyjaciółki sporządza listę rzeczy, które chciałaby zrobić, zanim umrze. Następnie pakuje plecak i rusza w podróż po Tajlandii.
Los jednak bywa złośliwy. Georgia oczekuje oszałamiającej przygody, a natrafia na niekoniecznie miłe widoki, dziwne zapachy i liczne pułapki, jakie czekają na niedoświadczonych obieżyświatów. 

Kiedy zaczynałam czytać tę książkę bałam się, iż trzymam w dłoniach kolejną książkę pełną miłosnych problemów, użalania się nad sobą przez kolejnych dwadzieścia stron książkę i tak dalej. Na szczęście, mimo kilku minusów, pani Katy Collins sprawiła, że cały ten miłosny wątek nie był  odczuwalny cały czas i dało się go przeżyć. 
Zacznę od tego, że książka nie jest zbyt zaskakująca. Prosta historia o kobiecie, która zostaje z dnia na dzień sama i musi sobie w tej sytuacji poradzić. Pełna wątpliwości wyrusza w podróż, o której marzyła, a której spełnić nie mogła przez swojego partnera. Właściwie jest to fabuła całej książki i jest ona dosyć typowa oraz mało oryginalna. Na szczęście powieść pełna jest małych, mniej lub bardziej zabawnych, zdarzeń z podróży oraz kontaktów z innymi ludźmi. 
Opis książki obiecuje ukazanie życia z plecakiem z tej bardzo realistycznej strony. I oczywiście, autorka oferuje nam sporo sytuacji, które ukazują rzeczywistość, ale czasem zapomina o tym i przedstawia utopijność spędzania wakacji z dala od domu, za które zapłaciło się sporo pieniędzy. Od tego właściwie zaczyna się przemiana akcji, która z rozdziału na rozdział staje się coraz bardziej przewidywalna, a głównymi myślami bohaterki stają się problemy miłosne oraz mężczyźni, których spotkała w czasie podróży. Zakończenie to typowy happyend, który autorka mogła sobie odpuścić - na pewno wyszło by to na dobre książce. 
Opis na książce głosi, iż ta książka to "Bridget Jones z plecakiem". Niby wszystko się zgadza. Jest tutaj miłość, jest podróż, jest charakterystyczna bohaterka. Tyle, że twórcy serii o Bridget Jones nie musieli jej nawet dawać plecaka, aby cała historia stała się uwielbiana przez czytelniczki na całym świecie, a postać głównej bohaterki okazała się być już kultową. Tam miłość ukazywana była z różnych punktów widzenia - bawiła, smuciła, denerwowała... U pani Collins to po prostu nadużycie i czynnik, który sprawia, że czytelnik, który oczekiwał szalonej opowieści o kobiecie w podróży otrzymuje opowieść o kobiecie w podróży, która nie przestaje nadawać o swoich miłosnych problemach. Zaznaczam jednak, że nie zawsze tak jest. Książka na przemian jest zbudowana z części o lepszej jakości i trochę gorszej.
Sama główna bohaterka nie jest irytująca cały czas. To tylko momenty, w których jej decyzje są nieracjonalne, przemyślenia płytkie, a zachowanie co najmniej dziwne. Ale to co działa na jej korzyść to to, iż autorka zrobiła z niej początkowo słabą kobietę, która z czasem zaczęła walczyć o swoje szczęście, która stała się silniejsza i pewniejsza siebie oraz, która nie bała się powiedzieć tego co jej na duszy leżało. Niektóre z postaci niestety były przerysowane aż za bardzo, ale było ich niewiele. Moimi ulubionymi postaciami po raz kolejny okazują się być trzy dziewczyny, poboczne postacie, pojawiające się dopiero w połowie książki. Były one charyzmatyczne, pełne życia i bardzo ciekawe.
Podsumowując, opowieść ta jest ogólnie dobra, lecz mało zaskakująca. Można się przy niej pośmiać, ale czasem trochę irytuje. Główna bohaterka nie jest tak płytka, jak można by się tego spodziewać, a styl pisarki jest przystępny i prosty. Jeśli na pewne mankamenty przymruży się oczy, powieść jest przyjemną odskocznią na jeden wieczór. 

Moja ocena: 3+/6. 

_____________


Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Harper Collins za możliwość przeczytania książki "Biuro Podróży Samotnych Serc: Kierunek Tajlandia" Katy Collins!! :)

_____________


Do następnego, Marta! :)

poniedziałek, 5 września 2016

Podsumowanie sierpnia + stosik #23.

Dzień dobry!
Dziś już 5 wrzesień, zaczęła się szkoła (na moje nieszczęście mnie ten rok szkolny już nie obowiązuje... :p ), a ja jestem tu z kolejnym podsumowaniem! :) Zapraszam serdecznie! :)


Na początek książki, które przeczytałam w sierpniu! :)


#1. Na pierwszy ogień poszła książka od wydawnictwa Harper Collins Polska, czyli "Zabawy z bronią" Faye Kellerman. To nie był za dobry początek miesiąca, niestety... Recenzja pojawiła się na blogu bezpośrednio po poprzednim podsumowaniem, a link do niej znajdziecie tutaj - klik. :)

#2. Następnie przyszła kolej na książkę, o której słyszałam bardzo dawno temu i na reszcie udało mi się ją przeczytać. Mowa o "Odkąd Cię nie ma" Morgan Matson. Jej premiera nie była zbyt głośna, a szkoda. Książka mnie nie zawiodła, więcej napiszę w recenzji! :)

#3. "7 razy dziś" Lauren Oliver to kolejna pozycja. Mam co do niej bardzo mieszane uczucia, więc z napisaniem jej recenzji jeszcze troszkę muszę poczekać... :)

#4. Egzemplarz recenzencki od wydawnictwa Harper Collins Polska, czyli "Biuro Podróży Samotnych Serc: Kierunek Tajlandia" Katy Colllins. Dałam jej szansę ze względu na wątek podróżniczy. Moja opinia pojawi się jutro lub pojutrze. :)

A teraz przyszedł czas na sierpniowe zdobycze! :)


#1. Dwie powieści Carlosa Ruiza Zafóna, czyli kolejno "Więzień Nieba" oraz "Gra Anioła" to dwa kolejne tomy trylogii o Cmentarzu Zapomnianych Książek. Pierwsza część posiadam już dawno, teraz czas się za nią zabrać... :p

#2. "The perfume of death" oraz "The rotten town" to dwa małe opowiadania do nauki j. angielskiego zakupione w biedronce przy okazji. Zaczęłam jedną z nich i jak na razie samo opowiadanie, jak i wszystkie ćwiczenia i słowniczek są zachwycające. :)


#3. "Clovis LaFay. Magiczne akta Scotlandyardu" Anny Lange to książka, o której jest teraz bardzo głośno. Ja dostałam ją od Wydawnictwa SQN.  Jestem w trakcie czytania i ja już jestem na tak. :)

#4. O "Biuro Podróży Samotnych Serc: Kierunek Tajlandia" już wspominałam. Ta książka pojawiła się u mnie także w sierpniu. :)

Tak więc przedstawia się moje podsumowanie, zdobycze na sierpień. A jakie wyniki u Was? :) 

Do następnego, Marta! :)