wtorek, 8 lipca 2014

"Aleja szubienic" Brian McGilloway

Hej, hej!
Dziś kolejna recenzja. Tym razem propozycja z Irlandii! :)




Autor: Brian McGilloway.
Wydawnictwo: Amber.
Strony: 256


Mała uliczka w mieście na granicy Irlandii Północnej i Południowej. Dawno temu wieszano tu zbrodniarzy. Ludzie mówią, że wciąż nawiedzają ją duchy. Podobno nocą słychać czasem brzęk łańcuchów, a gdy dobrze wytężyć słuch – zawodzenie skazanych i skrzypienie martwych konarów. Teraz na drzewach w Alei Szubienic zawisło ciało ofiary mordercy…
Inspektor Benedict Devlin wszczyna śledztwo i niespodziewanie odsłania fakty kompromitujące miejscowych policjantów. Kolejna ofiara to przestroga dla osaczonego narastającą wrogością kolegów Devlina, który tym razem jest zupełnie sam. A każdy, kto stanie po jego stronie, może trafić w Aleję Szubienic…


Muszę przyznać, że ten tytuł także trafił w moje ręce przypadkowo. Myślę, że to szczęśliwy przypadek, bo, po głębszej analizie książki, znajduję w niej więcej plusów. Oczywiście zdarzają się także minusy. Na pewno każdego intryguje tytuł dzieła. Rzeczywiście tak samo było ze mną. Od razu wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Nie zawiodłam się, ale, szczerze, mogło być lepiej.
Autor zaintrygował mnie opiniami na temat jego osoby oraz jego książek. W pewnym sensie byłam dumna, że czytam ten tytuł. Rzeczywiście autor szybko rozkręca akcję, ale trochę brakuje mi żywiołowości i lekkiego dreszczyku. Wydawało mi się, że akcja toczy się od wydarzenia do wydarzenia. Przynajmniej z początku - pod koniec jest już lepiej. Schemat był prosty: coś wielkiego i nuda przez kilka kartek - i tak w kółko. Końcówka książki bardzo mi się spodobała i zainteresowała. Zakończenie mnie zaskoczyło.
Jeśli chodzi o tytuł -  "Aleja szubienic". Oczywiście, w książce jest opisana jej historia, oraz wątek, który kończy się ciałem na szubienicy. Ale to koniec. Miałam nadzieję, że zabójstw tego typu będzie znacznie więcej. Spośród kilku tylko jedno morderstwo zostało popełnione na szubienicy. Może to mały minusik, trochę mało ważny, ale przykuł moją uwagę. Chciałam się tym z wami podzielić. 
Szczególnie spodobali mi się bohaterowie i ich dialogi. Lekkie, niewymuszone i z dobrą dawką humoru, często czarnego, co w takich powieściach jest bardzo fajne. Bohaterowie nie byli 'płytcy'. Davlin stał się moim kolegą, a jego wrogowie zostali moimi wrogami. Myślę, że na tym polu McGilloway odniósł sukces. Bohaterowie po prostu świetni.
Ogólnie rzecz biorąc, książka przyciąga, trochę nudzi, ale nie zniechęca. Myślę, że warto zapoznać się z losami śledztwa Benedicta Devlina, nawet mimo kilku minusików, które tylko trochę psują ogół dzieła. Polecam książkę wszystkim, a szczególnie miłośnikom zabójstw (;p), których w tym tytule jest zdecydowanie wiele. 

Moja ocena: 4/6

2 komentarze: