Dzień dobry!
Witam Was po raz kolejny, niestety po dość długiej przerwie. Wszystkie przygotowania do matury zajmują mi naprawdę sporo czasu. Dlatego d razu chciałabym Was przeprosić, ponieważ wiem, że posty nie będą się teraz pojawiać zbyt często i będzie aż do połowy maja. Potem ruszymy z nową siłą i sporym zapasem czasu na czytanie i pisanie! :) Dziś recenzja na szybko - katastroficzne dzieło Marca Elsberga - "Blackout"! :)
Instagram - klik. |
Autor: Marc Elsberg.
Wydawnictwo: WAB.
Strony: 779.
Pewnego zimowego dnia w całej Europie następuje przerwa w dostawie prądu
– pełne zaciemnienie. Włoski informatyk i były haker Piero Manzano
podejrzewa, że może to być zmasowany elektroniczny atak terrorystyczny.
Bezskutecznie próbując ostrzec władze, sam zostaje uznany za
podejrzanego. W próbie rozwiązania zagadki stara się mu pomóc
dziennikarka Lauren Shannon. Im bliżej będą prawdy o przyczynie
zaistniałej sytuacji, tym większe ich zaskoczenie oraz
niebezpieczeństwo, na jakie się narażają.
"Blackout" czytałam bardzo długo z różnych względów. Potrzebowałam wiele czasu na taką ogromną cegiełkę, chciałam lepiej zrozumieć całą historię. Teraz kiedy mam ją już za sobą nie mogę uwierzyć, że to już koniec - nie wrócę już do tego odosobnionego świata. Z drugiej strony cieszę się, bo wizja jaką zaprezentował w swojej książce Marc Elsberg nie była przyjemna.
Zacznę od tego jak bardzo świetny i niezwykle realistyczny okazał się pomysł autora. Czytając nie mogłam się oprzeć pokusie identyfikowania mojej osoby jako jednej z postaci w książce - osoby, która z dnia na dzień zostaje pozbawiona praktycznie wszystkiego... Jest z tą książką coś takiego, że nie da się jej od razu odłożyć, bo zaciekawia, a z drugiej przeraża. Uzależnienie dzisiejszego świata od technologii jakie obnaża się w tej powieści jest nie do pojęcia. Każdy z nas może sobie myśleć - brak prądu? To nic, ludzie tak żyli i przeżyli. Ale to pan Elsberg ukazuje najprawdziwszą prawdę. Dziś brak prądu oznacza brak telewizji, Internetu, ciepłego obiadu, wystarczającej dawki energii, a nawet niedobór wody... Wszystkie te skutki są w tej publikacji rozłożone na czynniki podstawowe i pokazane w realistyczny sposób.
Jednak jest kilka rzeczy, które mi nie pasowały. Przede wszystkim były to za długie opisy. Te części szły mi bardzo opornie. Aby przebić się przez całe kilku stronicowe opisy pełne specjalistycznych zwrotów i słów sprawiały mi trochę trudności - to skutkowało dłuższym czasem czytania. Dodatkowo muszę wspomnieć o dialogach, które choć wnosiły do fabuły sporo nowych informacji także były zbyt długie. To zdarzało się znacznie rzadziej, ale jednak. Pomimo tego autorowi udaje się w tych opisach oraz dialogach przedstawić swoją ogromną wiedzę, dobry styl pisania oraz swoje zaangażowanie z jakim pisał tę książkę. W samych podziękowaniach Elsberg wymienia listę ludzi, którzy mu pomagali, od których zdobywał potrzebne informacje - to wszystko na pewno zajęło mu sporo czasu. Poświęcenie siebie i swojego czasu zapewnione.
Przechodząc do mojej opinii o bohaterach - moje stanowisko znajduje się po środku, gdzieś pomiędzy źle, a dobrze. Pan Elsberg przedstawia w swojej powieści niezwykle dużą ilość bohaterów - nie można przedstawić jednak głównej postaci. Problem jest taki, że połowa z nich jest bardzo charakterystyczna, szybko można je polubić i z zaciekawieniem śledzić ich dalsze losy. Jednak druga połowa to zdecydowanie szara masa. Ludzie przewijający się przez strony, ale dosyć płytkie i mimo, iż sporo znaczące, nie wyróżniające się. Lepsza strona dużej liczby postaci to możliwość przedstawienia podziału społeczeństwa podczas tak nadzwyczajnych wydarzeń, jak te opisane w powieści. Autor zarysował tutaj postawy ludzi, którzy ciągle walczą o przywrócenie dawnego stanu rzeczy, którzy współpracują i się nie poddają w swoich dążeniach. Z drugiej strony obrazuje tę część społeczeństwa, która korzystając ze stanu nadzwyczajnego łamie wszelkie prawa etyczne, aby zdobyć pożywienie, paliwo czy wodę. Przerażający obraz ludzi, których z łatwością można przyrównać do zwierząt lub bezmyślnych istot, kierujących się tylko i wyłącznie instynktami. Książki jak ta świetnie ukazują obraz wystawionych na próbę ludzi żyjących w skrajnych warunkach i zmuszonych do podejmowania trudnych decyzji.
Historia jest opowiedziana z perspektywy osoby trzeciej, która wie wszystko i śledzi wydarzenia w różnych miejscach. Jest to wielki plus, ponieważ możemy lepiej poznać bohaterów oraz przebieg wydarzeń w różnych miejscach objętych awarią. Konsekwencje ukazane na kartach powieści są oszałamiające i krok po kroku, a raczej strona po stronie, przedstawiają ogromne uzależnienie dzisiejszego świata od prądu. Zakończenie to moja ulubiona część całej książki. Jest ono napisane w niezwykle szybkim tempie. Dzieje się naprawdę dużo, a wszystko jest coraz bardziej ciekawe i wciągające. Akcja zagęszcza się, a niektóre wątki rozwiązują się dopiero na ostatniej stronie.
Jest to powieść otwierająca oczy, niezwykle prawdziwa i realistyczna - to właśnie stanie się z nami, jeśli kiedyś zabraknie prądu. Mimo tego, iż czytanie "Blackoutu" może Wam zabrać sporo czasu nie zrażajcie się, ponieważ jest to książka niesamowita i bardzo ważna. Biję pokłony przed odwagą autora za podjęcie się napisania książki o tak trudnym temacie. Dla mnie już jest to wyjątkowa pozycja i bez względu na wszelkie minusy, będę ją polecała innym.
Moja ocena: 4/6.
_____________
Wyzwanie: Czytam opasłe tomiska.
_____________
Do następnego, Marta! :)
Jakiś czas temu miałem okazję przeczytać Zero tego autora i muszę przyznać, że ta książka zrobiła mi niemałą chrapkę na inne tytuły Elsberga. Autor porusza bardzo ważne i aktualne tematy, które dotykają nas wszystkich. Niejednokrotnie otworzył mi oczy na rzeczy, o których wcześniej nie miałem bladego pojęcia. Na Blackout mam ochotę już od dłuższego czasu, dlatego mam nadzieję, że w najbliższych miesiącach uda mi się w końcu za nie zabrać. Już się nie mogę doczekać :D
OdpowiedzUsuńZero już posiadam w swoich zbiorach i czeka w kolejce! :)
UsuńNie posadam i jakoś nie planuję tego czytać - szczególnie jakoś nie przypada mi do gustu;)
OdpowiedzUsuńCzyli mówię papa książce, dzięki za uprzedzenie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło i zapraszam do siebie ;)
Być może głupio to zabrzmi, ale (dla mnie) ta książka jest zbyt gruba, by czytać ją w roku szkolnym - wtedy nigdy nie mam czasu i książkę, którą normalnie przeczytałabym w tydzień, czytam tygodniami, a nawet miesiącami. (Dlatego cegły zostawiam na wakacje i dłuższe przerwy od szkoły);) Morał z mojej długaśnej wypowiedzi jest taki, że jeśli Blackout wpadnie w moje łapki bliżej czerwca to z chęcią po niego sięgnę :)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji - sorry - obiecałam Ci, że nadrobię poprzednie Twoje posty, ale ostatnio totalnie z niczym się nie wyrabiam. Ale nadrobię to, obiecuję ;)
Pozdrawiam i (jeszcze raz) trzymam kciuki za twoją maturę!:) Ja na szczęście mam do niej jeszcze trochę czasu ;)
Masz rację, takie cegiełki to lepiej podczas wolnego. Ja właściwie nie wiem czemu zabrałam się za nią w roku szkolnym i to przed maturą... :p
UsuńNie dziękuję jeszcze raz! Przy okazji mam radę... :p Zacznij się uczyć już teraz, po trochę, bo ja już żałuję. :P Heheh :P