Witam was w ten piękny, wiosenny dzień! Nareszcie robi się ciepło! Oj jak ja się cieszę! :p Ale nie o tym dziś. Teraz mam w planie wziąć was dna tajemniczą farmę we Francji gdzie wspaniały Simon Beckett opowie nam co nieco o "Ranach kamieni"! Zapraszam! :)
Autor: Simon Beckett.
Wydawnictwo: Amber.
Strony: 336.
Ktoś ucieka… przez pola gdzieś we Francji. W zagajniku parkuje luksusowe
audi. W strumieniu usiłuje zmyć krew z fotela, z pasa i rąk… Zaciera
wszelkie ślady. Zabiera plecak i odchodzi. I zabiera coś jeszcze... W nieznośnym upale wśród obezwładniającej ciszy i w paraliżującym słońcu
idzie przed siebie. Tylko dokąd? Tego nie wie. Nie ma pieniędzy,
żadnych planów, za to ma siniaki na twarzy. Dowiadujemy się, że jest
Anglikiem. Widzimy, że jest inteligentny i wrażliwy. Domyślamy się, że
jest młody. Wiemy, że musi się ukrywać... W desperacji wchodzi do ogrodzonego drutem kolczastym lasu i dociera do
wyglądającej na opuszczoną farmy. Prosi o wodę młodą tajemniczą kobietę z
dzieckiem na ręku…
Z Simonem Beckettem spotkałam się poprzednio tylko raz. "Chemia śmierci" była niesamowita, genialna. Kiedy więc ujrzałam nazwisko autora na półce w sklepie nie mogłam odmówić. Niesamowity opis na okładce po prostu mnie powalił. Nie miałam wcześniej okazji więc sięgnęłam po "Rany kamieni". Książka mnie zaskoczyła. Pozytywnie.
Książka zaczyna się od rozdziału, w którym 'poznajemy' pewną postać. Ale wszystko jest owianą tak dużą dozą tajemnicy, że nie wiemy nawet jak nazywa się główny bohater. Wszystko jest tajemnicą. Dlaczego ucieka, co się stało w jego samochodzie. Nic. To jest właśnie najlepszy punkt tej książki. Nawet jeśli początek się czytelnikowi nie spodoba, musi ją skończyć, aby dowiedzieć się podstawowych informacji.
Jeśli chodzi o to co działo się później, po tych początkowych rozdziałach, w których wszystko było nieobliczalne a akcja pędziła jak szalona, wszystko się uspokaja i autor stopniowo wprowadza nas w świat małej francuskiej farmy. Wszystko staje się dziwne. Czujemy się jakbyśmy sami byli uczestnikami wydarzeń, ale właściwie nie dzieję się tam wielkie rzeczy. Autor powoli, spokojnie, ale w bardzo ciekawy sposób opisuje te wydarzenia. Szczególnie podobało mi się przemieszanie akcji w czasie. Większość książki to oczywiście wydarzenia z Francji, ale małe części rozdziałów poświęcone był wydarzeniom z przeszłości.
To właśnie te pomieszanie czasów trochę rozświetlało mi postać głównego bohatera, ale mimo wszystko nie wiedziałam co o nim myśleć. Bardzo tajemniczy i podejrzanie zachowujący się osobnik, którego jednak szybko dało się polubić, mimo tego, że miał przyczepioną na czole karteczkę z napisem 'zrobiłem coś złego, ale nikt się nie dowie co'. Strasznie mi się podobało ukazanie takiej mentalności człowieka, który popełnił jakąś zbrodnię i ciągle musi się za siebie oglądać, bo nie wie co tam spotka. Postacie poboczne były niezwykle świetnie wykreowane. Były całkiem niezwykłe i każda z nich miała swoje charakterystyczne cechy, który zaskakiwały, albo rujnowały psychikę... (w dobrym tego słowa znaczeniu :p)
Bardzo fajna i ciekawa była sceneria małomiasteczkowej (jak to u Becketta bywa) społeczności. Wszyscy wiedzą wszystko, ale nie chcą o tym mówić. Wszyscy nienawidzą wszystkich, ale nie wiadomo dlaczego. Tajemnicza farma to kolejny plus tej niezwykłej powieści. To ona była tym materiałem, który usunął małe niedociągnięcia, a wszystkie wydarzenia świetnie pasowały do tego miejsca i klimatu.
Oczywiście jak już wspominałam - mocny początek i spokojna akcja w środku, jednak bardzo niezwykła, jakby naelektryzowana, ciągle miałam wrażenie, że zaraz coś się stanie. I nagle: bum! Punkt kulminacyjny, który zmiata z powierzchni ziemi. O ile pozostała część książki nie posiadała pędzącej akcji, tylko spokojną i wyważoną, końcówka to istne szaleństwo. Dzieje się bardzo dużo, a wszystkie pytania nagle doczekują się odpowiedzi. I to jakich! Nie tego się spodziewałam, panie Beckett! To co autor robi z czytelnikiem pod koniec jest po prostu szalone!
Jak dla mnie "Rany kamieni" to wspaniała książka sensacyjna o zabarwieniu kryminalnym, która wciska w fotel i pozostawia nas z szeroko otwartymi ustami. Pozycja idealna dla czytelników poszukujących spokojnej akcji, ale i mocnych wrażeń i niesamowitych tajemnic. Zdecydowanie polecam! :)
Moja ocena: 5/6.
_____________
Wyzwania:
A teraz mam dla was małą zajawkę tego co niedługo pojawi się na moim blogu, czyli recenzji książki "Odłamki" autorstwa Ismeta Prcicia od Wydawnictwa Sine Qua Non. Premiera już 18 marca! Oto niesamowita okładka, a na dole opis.
Ismet kocha teatr, chce się umawiać na randki i pić wino
z przyjaciółmi. Ale w rozdartej okrutnym konfliktem etnicznym Bośni nie
ma na to miejsca. Po dramatycznych wydarzeniach chłopak zostawia całą
rodzinę. Zostaje uchodźcą. Jednak ucieczka do amerykańskiego raju tylko
pozornie jest wybawieniem... Mustafa Nalić jest żołnierzem. Jego rzeczywistość to
wszechobecne okrucieństwo, śmierć najbliższych i frontowe koszmary. Losy
dwóch młodych mężczyzn zaczynają się ze sobą niebezpiecznie splatać.
Jakby należały do jednego człowieka… Kim naprawdę są Ismet i Mustafa? Odłamki to imigracyjna powieść z przejmującą panoramą umęczonego wojną kraju i jednocześnie niezwykła „autobiografia” – element terapii Ismeta Prcicia. Książka zachwycająca młodzieńczą nadzieją i humorem, a także wielką dojrzałością w rozliczeniu wojennej traumy.
I jak podoba się? :)
To już niedługo, a tymczasem uciekam kończyć "Życie wypuszczone z rąk"! :)
Do następnego, Marta! :)
Raczej nie moje klimaty, więc nie będę jej kupować, ale jeśli znajdę ją w bibliotece to kto wie? może spróbuję? ;)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka! :)